jak dotąd adaptacje filmowe sztuk Tennessee Williamsa jeszcze mnie nie rozczerowały, i tu nie jest inaczej, choć to chyba najsłabsza z tych co widziałem; wciąż silnym fundamentem filmu są świetne dialogi jak i elektryzująca gra aktorska (co dziwne pierwszych skrzypiec nie gra tu Brando, a Anna Magnani - to ona ciągnie film), tak jednak sama historia już szczególnie porywająca nie jest i momentami nawet nudzi
Moja ocena: 6/10
Oj zdecydowanie jedna z tych trochę gorszych jego adaptacji. Oczywiście w tym wypadku gorsze oznacza nadal naprawdę niezłe, ale spodziewałam się jeszcze więcej. Z filmu zapamiętam głównie (o dziwo) niesamowitą Joannę Woodward. Udany seans, chociaż nic by się nie stało gdybym nie obejrzała.