Film jest prosty fabularnie, co niestanowi jednak wady, ponieważ forma jest również minimalistyczna. Długie, "senne", statyczne ujęcia tworzą senną i intymną atmosferę, potęgowaną przez narracje z offu oraz czerń i biel. Najbardziej podobała mi się pierwsza połowa spędzona w mieszkaniu bohaterki, gdzie jej niecodzienna rutyna ma w sobie jakąś tajemnicę i poetyckość.
Jest to dzieło personalne (kolejna cecha charakterystyczna filmów reżyserki). Z czasem otrzymało etykietkę lgtb, czemu jednak protestowała sama Akerman. Jest zresztą rzeczą krzywdzącą oglądanie go jedynie przez sławną i śmiałą scenę seksu. Oprócz niej najmniej podobała się również lekko obrzydzająca końcówka spotkania z kierowcą. Doceniam w nich bezpośredniość ale to po moja opinia.
"Ja, ty, on, ona" jest filmem bardzo "otwartym". Zarazem prostym oraz minimalistycznym jak i nieoczywistym. Przymykam oczy na kilka scen (dla niektórych zapewne najbardziej interesujących ;) ). Odważny i oryginalny debiut posiadający już cechy charakterystyczne przyszłych dokonań artystki.