Zgodzę się z powyższą wypowiedzią ale nie ze zdaniem:
"Paradoksalnie z filmu tego wynika piękny morał, że bliskość fizyczna nie wystarcza. Ważniejsze są od niej uczucia, jakimi obdarza się drugiego człowieka"...
Przecież to nie jest morał wynikający z tego filmu, wręcz przeciwnie relacje bohaterów opierają się tylko na bliskości fizycznej i w ten sposób film się kończy. Co prawda bohater wyrażał chęć poznania bliżej kobiety, być może zaczął żywić wobec niej jakieś głębsze uczucia, ale prawda nie okazała się przyjazna, nic nie mogło się zmienić w ich relacjach, ona nie opuści męża i dziecka, on nie będzie tego od niej wymagał bo w imię czego? Czy ona mu coś obiecywała, czy on mógł od niej czegokolwiek oczekiwać? Raczej nie. Nadal będą spotykać się tylko w jednym celu i to ma im wystarczyć, nie ma tu mowy o bezgranicznej miłości, przywiązaniu, głębokim uczuciu tutaj chodzi o namiętność i samotność, potrzebę bliskości... Ja tak rozumiem ten film.
Bohaterów z pewnością coś łączyło nie był to czysty sex ale nie była to jakaś romantyczna zażyłość to skomplikowana relacja oparta na poszukiwaniu bliskości ucieczki od codzienności, zapomnienia...

Tak czy inaczej coś w tym filmie jest i dlatego daję 7/10

Ja rozumiem to po prostu tak, że na początku łączył bohaterów sam seks, trochę bezduszny, ale upajający. A później, niepostrzeżenie, zaczęło im jednak na sobie zależeć. Może inaczej odczułam ten film, ale uważam, że oni nie będę dalej spotykać się tylko w jednym wiadomym celu:) i uważam też, że zaczęło ich łączyć coś głębokiego i prawdziwego, ale się tego przestraszyli, bo zawsze łatwiej jest zrozumieć i zaakceptować przyciąganie fizyczne niż to szczere uczucie, kiedy to zaczyna nam na drugim człowieku zależeć aż do bólu.