pod rozwagę - to jest część reżyserskiej strategii, a nie sceny mające przyciągnąć amatorów porno. Po prostu "na dzień dobry" widz zostaje uderzony scenami naturalistycznego seksu i może mu się wydawać, że właśnie jest świadkiem intymności tych ludzi. Jednak im dłużej film trwa tym bardziej przekonujemy się, że to co najbardziej wstydliwe, intymne, nie-na-pokaz tkwi w głowach tych ludzi. I tak naprawdę uprawiając seks wcale się przed sobą nie otwierali. Czy ktoś zauważył, że sceny seksu z czasem zastąpione są przez sceny rozmów? I o tym chyba jest ten film - że łatwiej jest włożyć sobie członka faceta w usta, oddać się kilkuminutowej ekstazie niż opowiedzieć drugiemu o swoich lękach.