Jest to film noir oparty na prawdziwej historii z narracją przypominającą dokument. Momentami historia wydaje się być jednak naiwna i uproszczona. Richard Basehart sprawdza się jako socjopatyczny bandyta ale niestety pozostali aktorzy są bezbarwni. Reżyseria to naprawdę solidna robota - wykorzystanie cienia, mroczne ujęcia oraz sekwencje w kanałach podmiejskich. W noirach pełno jest kobiet fatalnych, a tutaj ciekawa odmiana, bowiem kobiety nie odgrywają znaczącej roli. Sceny ze skradającym się bandytą są pozbawione muzyki, dzięki czemu mają według mnie spory ładunek napięcia. No i finał jest taki, jaki powinien być.
Po części zgadzam się z twoją opinią, a po części nie. Killer jest świetny, finał mocny, a takie smaczki, jak wyjmowanie sobie samemu kuli (przecież w latach 80 co drugi film miał taką scenę, a tu 40 lat wcześniej takie coś!!! :)) tylko plusują. Niestety nie kupiłem dokumentalnej narracji, która jedynie rozprasza. Naiwność scenariusza też się z nią gryzie...
Niezły noir, ale niewiele więcej.