Nie wiem co wybrać, jest tego tak dużo.
Palpatine znikąd?
Leczenie wężo-bazyliszka w norze?
Zdemaskowanie się Huxa, tak bez żadnego późniejszego znaczenia?
Finn płynący na Gwiazdę Śmierci, bez celu i sensu?
Rycerze Ren biegający od punktu do punktu i nie robiący kompletnie nic?
Rey wnuczką, bo tak?
Kylo, który wszystkie walki z Rey w trzech częściach przegrywa?
Lando bez potencjału?
Czy może ta straszna twarz Hana Solo?
Widzisz sens w Rey jako wnuczce Palpatina?
Poważnie? Lepiej żeby w ogóle nie ruszali jej pochodzenia, zamiast dowalali takie kuriozum.
Oczywiście, że widzę sens. W "Przebudzeniu Mocy" widać było, że Rey posiada ogromną Moc. Bez żadnego treningu pokonała Kylo Rena, oparła się jego Mocy, gdy próbował zajrzeć jej do głowy. A Kylo Ren jest Skywalkerem. To oznacza, że Rey musiała być potomkinią kogoś o potężnej Mocy. Największą moc posiadali Skywalkerowie, Yoda, Palpatine i Darth Plagueis.
Rey jako potomkini Skywalkerów to zbyt przewidywalna i banalna opcja. Yody bez sensu, bo musiałaby wyglądać jak on. Plagueis też nie wchodzi w rachubę, bo ktoś kto się nie zagłębia w uniwersum Gwiezdnych Wojen nawet nie wie kto to jest i przeciętny widz miałby problem ze zrozumieniem o co chodzi. Dlatego Palpatine to najlepsza opcja.
Raczej najgorsza z możliwych opcji. Palpatine to postać tak wykreowana przez poprzednie części w ten sposób, że nikt sobie nie wyobraża, że mógłby mieć dziecko z kimkolwiek.
Niekiedy przewidywalne rzeczy są lepsze od tych mega kuriozalnych nastawionych wyłącznie na szokowanie. I to jest właśnie taki przypadek.
"Dlatego Rey jako córka Palpetina jest świetną opcją, ponieważ ma sens i totalnie zaskakuje widza, który nie czyta żadnych teorii, a jedynie ogląda film". tya wyskoczyli z tym bo ją zwyczajnie przekoksili… od początku trylogii nawet w Lucas filmie mówiono, że to absolutnie niemożliwe że jest córką chociażby imperatora ;)))
A co mieli mówić? Że to możliwe, że jest jego córką? Przecież twórcy zawsze tak mówią, gdy chcą coś zachować w tajemnicy. Przykładowo w pewnym serialu jedna z postaci zginęła, ale była teoria, że zostanie wskrzeszona w następnym sezonie, jednak twórcy mówili że to absolutnie wykluczone, nawet sam aktor odgrywający tę rolę mówił, że już nie wróci. A jednak ta teoria okazała się prawdą. To tylko jeden z przypadków, było ich więcej w innych filmach i serialach.
Ten film jest zrobiony tak na kolanie, że tam nic nie było zaplanowane. TFA i TLJ okej ale tym filmem nasrali na całą 42 letnią sagę.
No daj spokój, bardziej wiarygodne dla ciebie jest to, że Kylo jednak jakoś przeżył rzucenie w przepaść, ale jak nie pokazano za to sugeruje się, że ten upadek pozbawił go sił (Obi Ona jakoś nie pozbawiło w czasie walki z Maulem) niż to, że Palpatine jako facet i przedstawiciel mrocznej strony przekazał świadomie lub nie swoje geny? Nie tylko o tym ciągle nie ma żadnej wzmianki w filmach, a można sobie jakoś tam teorię dorobić, a ty się czepiasz najnormalniejszego uprawiania seksu... Palpatine albo mógł specjalnie kogoś zapłodnić nawet nie po staroświecku, bo chciał sobie z własnych genów wyhodować następcę, a nie sklonować, albo mógł to być po prostu przypadek, jakaś nawet manipulacja jakiegośtam jego moffa czy labolatoranta pracującego nad jego klonami. Anakin mógł myśleć przyrodzeniem, Leia mieć Bena, a Palpatine już nie, bo co? Bo taki zajęty, bezpłodny czy trzeba było pamiętać, że to był film dla dzieci gdzie nie mówiła się nawet o czymś takim jak robienie potomków? Oczywiście, że to nie ma odpowiednich, a właściwie żadnych behindów, ale nie tylko to w tej serii i akurat jak już to właśnie to najłatwiej sobie połatać fanowskimi teoriami.
No widzisz, bo to taki "myk" jak w wenezuelskiej telenoweli, gdzie w 8 sezonie, 1247 odcinku okazuje się że ktoś był czyimś bratem lub ojcem ;) tak samo wiarygodne, po prostu "czym tu widza zaskoczyć, zeby nie mówili, że film przewidywalny, to JEB, damy taki figiel". Równie dobrze, Han Solo mógł być wujkiem Luka a Jabba babcią Palpatina.
Pewnie, ze przeżył upadek w przepaść, jak to zazwyczaj Jedi mają w zwyczaju, nieznośnym zwyczaju: nie ginąć wtedy gdy każdy inny normalny człowiek by zginął ;) Ot, taka ich nieprzyzwoitość.
Jeśli będzie kontynuacja, to się okaże, że Palpatine był gejem i spłodził syna (za pomocą gejowskiej mrocznej mocy) z innym Sithem. Ale po pijaku, dlatego przez lata nie mógł go odnaleźć dzięki czemu tenże syn mógł spokojnie założyc rodzinę i przez kilka lat cieszyć się niezmąconym ojcostwem.
No, ale mówię takich myków jest tu pełno, więc w sumie ten jest najmniejszym problemem i akurat chyba najłatwiejszym do fanowskiego połatania. Dla mnie np. o wiele trudniej jest jakkolwiek wytłumaczyć ten sztylet z zadziorkiem pasującym do ruin na rozbuchanym od trzech dekad oceanie, nie mówiąc o realiach zabawy perspektywą... czy niewyczuwanie raz wookiego, a raz wyczuwanie...
Z poirunami, to jak dla mnie zawsze było w Sw, że to copyright ciemnej strony, że ci dobrzy nie powinni tego używać ani próbować, że jak się pojawia, to to już pierwsze objawy zepsucia...
o to, to, uprzedziłeś mnie, też to było takie dziwne - raz się męczy, raz skoki lepsze niż w starych prequelach...
"Ale to byłby tylko ten jeden raz a całej trylogii kiedy miał przewagę nad Rey".
Oj, nie.
"Kylo, który wszystkie walki z Rey w trzech częściach przegrywa?"
Do tego mogę się przyczepić, Kylo nigdy nie chciał jej naprawdę skrzywdzić, to ona zawsze była tą bardziej agresywną, bez zahamowań, biedak czuł miętę i za to na koniec zapłacił. Co do reszty pełna zgoda ;p
Dlatego w nowej trylogii nie ma ani jednej prawdziwej walki na miecze świetlne. Zawsze ktoś odpuszcza, nie chce krzywdzić, chce jedynie prowokować itp.
pie...dolisz farmazony-a walki Vadera z Lukiem? Też go nigdy nie chciał skrzywdzić tylko sprowokować. Generalnie rycerze Jedi mieli z tym problem...albo już taka ich mentalność, światopogląd, że każdy ma prawo zyć i że do końca wierzyli, że warto dawać szansę. Wyjątkiem był Anakin, który rąbał mieczem bezkompromisowo aż spotkał swojego syna.
Ben czuł , że ma przewagę nad Rey i dlatego niegy jej poważnie w walce nie traktował, cały czas liczył też na to, że ona się do niego przekona.
Przykład wyjąłeś niby pasujący ale nie do końca. Fabuła była prowadzona tak, że do końca nie mogłeś mieć pewności jak zakończy się walka a intencji mogłeś się jedynie domyślać. Poza tym walki kręcone były tak byś czuł dreszcz emocji i niepewność. Tutaj od początku widzisz, że jest to co najwyżej sparing z dynamiczną kamerą. Jeśli podobała Ci się ta walka, to ja to szanuję. Dla mnie była fatalna i uważam, że więcej "efektów fajności walki" robi sceneria niż rzemiosło tych "jedi"
Te walki są na zasadzie, że przeciwnicy bardzo się starają trafić w klingę przeciwnika, a nie w niego, a on się przed tym broni...
W tej walce Ren wygrał, w zasadzie zawalczył z nią jak profesor, jak na szkolonego do walki przez x lat przystało, Rey była w tej walce jak dziecko we mgle, tylko jak już ktoś wspomniał Ren został rozproszony w kulminacyjnym momencie przez Leię, co dało Rey tą jedną sekundę na zadanie śmiertelnego ciosu. To tak samo jak Qui Gon i Darth Maul, Qui Gon był silniejszy,bardziej agresywny i napierał, ale wystarczył jeden moment kiedy Maul przywalił mu w pysk, żeby go rozproszyć i zabić, to jest analogiczna sytuacja do tej.
Najgorsze jest to, że ostatecznie wszysktie te głupoty będą tłumaczyć: „Tak właśnie działa Moc” co też jest głupotą, generalnie nadużywali całej tej mocy. Nawet Anakin jako wybraniec, posiadacz olbrzymiej mocy nie walił odrzutami, błyskawicami na lewo i prawo podczas gdy tutaj w co drugiej scenie Rey bawiła się tym ściągając statki z powietrza, rzucając Finnem czy wyczuwając czubake
Wg mnie największa beka była z sceny gdy wyleciały konie w kosmosie jedno wielkie WTF. Konie przeciwko statkom tak jak ten mit podczas DWS czyli polska kawaleria przeciwko niemieckim czołgom.
To nie był kosmos. Znajdowali się w atmosferze planety. Radzę oglądać uważniej zamiast psioczyć na siłę. Poza tym motyw ściągnięty z ostatniej misji kampanii singlowej Battlefronta 2.
"motyw ściągnięty z ostatniej misji kampanii singlowej Battlefronta 2" - no i to mówi wszystko o tym, jak dobry był to pomysł.
Atmosfera, atmosferze jednak nierówna, wiesz? Wszystkie gatunki taka sama? To nawet Star Trek nie posunął się tak daleko w fabularnym wygodnictwie.
No w sumie zobacz, Obi też popylał na jaszczurce, jarjare miały taką dosyć biologiczną flotę, a same jedaje bawią się mieczami, bo blastery takie barbarzyńskie...
No bo to avatar był, ten z animacji :P To nie jej moc, tylko tych pokoleń jedi za nią hehehe
Jak wpadają w ruchome piaski to myślą, że to już kaplica. Jak Rey zakopuje miecze, to niczym Mojżesz może bawi się piaskiem i rozstępuje go. Nie mogła tego zrobić w ruchomych piaskach?
Zanim dzedaje ją opętały to ściągała startujące statki na ziemię i lewitowała z kamieniami. Piasek jest chyba łatwiejszy do opanowania ... Ten film ma tyle dziur logicznych, że aż szkoda klawiatury.
Ten piasek jako piasek też był dziwny... Wyglądało jak nie wiem co, ale nie jak piasek...
Harrison. Opadły mi ręce, gdy przyszedł i to jeszcze tak ładnie wyglądając, a nie jako widmo.
Spontaniczny Lando, który siedział przez lata i diabli wiedzą, co robił.
Stworki celebrujące Holi czy też karnawał w Rio.
Solo to akurat chyba była wizja mocy, tak jak mroczna Rey i Vader w Epizodzie V. Przynajmniej tak to sobie tłumaczę.
Ja też. Wielu rzeczy można się czepiać ale Han miał sens. To była po prostu wizualizacja wyobraźni, myśli, może wizji Kylo... i tyle. Han Solo widmem nie mógł być bo nie operował mocą tym bardziej nie osiągnął jedności z mocą jak Luke czy Yoda
Ale za to Luke widmo pokazał moc wyciągając swojego ścigacza dla Rey... Yoda i Obi-Wan Kenobi jako duchy się tak nie popisywali :)
Generalnie, nawet żywi w ep. IX popisują się mocą na skalę dotychczas nie stosowaną - np. Rey ze statkiem transportującym Chewbacc'e, czy Imperator "z konopi" Palpatine i unieszkodliwienie całej floty... J.J. mówi w ten sposób do nas: "ma się te fantazję... dziadku".
Jak oglądałam te sceny z Lukiem, to tak mi się to kojarzyło se snami Sheldona z BBT, tyle, że tam sobie jaja z tego robili, a tutaj te ich jaja najwyraźniej potraktowano poważnie jako pokazanie działania mocy...
No właśnie - motyw ze świętem na pustyni skojarzył mi się z Bollywood. Tak samo z niczego wyciągnięte sceny tańca i śpiewu.
Ukłon w stronę Azjatów- jest, w stronę Murzynów - jest, to w ostatniej części jeszcze Hindusów zaliczyli.
A dla mnie to była straszba bieda ten festiwal, wyglądało gorzej niż pokaz festiwalu na planecie obcych w serialach typu SG1, ST czy Xena, gdzie wiadomo, że nie mieli środków, ludzi i dekoracji na taką skalę. Do tego to ściąganie zagłady na cywilizacje wszędzie tam gdzie pokażą się rebeliańci, ja bym ich nie kochała i raczej prędzej NO wolała...
To chyba znów miała być jakaś słaba próba szekspirowania, powinien mieć malowniczą dziurę od miecza :P
Moim numerem 1 jest miarko-celownik wysunięty z rękojeści sztyletu, który pasował do kształtu zniszczonej gwiazdy śmierci. O ile sensowniejsze by to było gdyby tego po prostu nie było
Gdyby gwiazda zniszczyła się w inny sposób to sztylet byłby bezużyteczny. Absurd!
Taaak? W takim razie po co majstrować jakiś nóż jako drogowskaz do przedmiotu, który nie jest trudno dostępny dla szabrowników? W samym filmie jest powiedziane, że fale nie są tu codziennością. Chyba zgodzimy się, że więcej wysiłku kosztowało wykucie tego sztyletu zamiast zabranie artefaktu i schowanie go do skrzyni?
Ja myślę, że nie w tym problem, tylko w tym, że nie zachowałaby się ta krawędź w takim dobrym stanie do porównywania jej z jakimś czymś w sztylecie. W ogóle to coś było z tyłka... Trudność robienia sztyletu to żadna trudność, poważnie? W świecie gdzie Mando robią w 5 minut zbroję w piekarniku gazowym? :P
I przewidzieli, że szczątki Gwiazdy Śmierci nie będą się np. zapadać w morzu przez te 30 lat.