To film o tym, że można wyzbyć się nienawiści i chęci zemsty za krzywdy. Można postawić granicę - "dalej się nie posunę", nie będę powielać zła, pomimo tego, że to zło czyniono mi. Fascynujący, wciągający film.
Film obejrzany wczoraj w kinie Elektronik w Warszawie, każdy z widzów mial naprawdę zmieszany wyraz twarzy po seansie! Zdecydowanie fascynująca produkcja
Bo cała ta pokazana na ekranie brzydota i festiwal wynaturzeń budzi wręcz perwersyjną ciekawość, a jeśli polubimy bohaterów już na początku, to potem testowanie granic naszej tolerancji estetycznej nie jest już tak bolesne i można się tylko zafascynować jeszcze bardziej. Poza tym mniej więcej od połowy film czerpie garściami z konwencji dreszczowca, co też ma swój udział we "wciąganiu" widza w fabułę.
Niestety, ja go zrozumiałem troszkę inaczej. Ponieważ już opisałem swoje wrażenia w innym poście, nie będę tutaj ich powtarzał.
Oczywiście, każdy ma swoje zdanie, ja nikogo nie zmuszam do przyjęcia mojego punktu widzenia.
---- SPOILER ---
Niemniej jednak zakończenie pozostaje otwarte. Tina niby stanęła po stronie ludzi wydając władzom Vore, niby uznała, że tej granicy powiedzmy przyzwoitości nie przekroczy, a jednak równocześnie odepchnęła ludzkiego ojca, za piękniejsze uznała swoje trolowe imię, a na widok swego potomka zaczęła jeszcze bardziej zbliżać się do swej (gatunkowej) natury. Czyli możemy to zinterpretować w ten sposób, że są pewne granice, których nie da się przekroczyć. Zdawało się, że Tina jest całkowicie uczłowieczona (co zresztą nie czyniło jej szczęśliwą, co warto podkreślić), a jednak wystarczył krótki kontakt z innym trolem, by zaczęła wracać do swej pierwotnej/prawdziwej natury.
Myślę, że w interpretacji Klakierusa jest sporo mądrości. Inność kulturowa to w gruncie rzeczy inność natury. Ludzie wychowani w różnych kulturach potrafią mieć bardzo różne spojrzenie na świat i jeśli te różnice są duże często jednak wytyczają granice nie do pokonania. Wielu widzów, być może nawet większość, pragnie w tym filmie widzieć tylko pokonywanie granic w imię niby to rosnącej tolerancji, a jeśli widzą jakąkolwiek granicę nie do pokonania, to tylko taką związaną z czynieniem zła. Ogólnie w granicach, jako takich, widząc raczej coś negatywnego. Ale wydaje mi się, że ten film można uznać za głębszy jeśli weźmie się pod uwagę właśnie to istnienie granic nie do pokonania związanych z naszą naturą. Przy czym dotyka się wtedy też istotnej kwestii pewnego stopnia umowności postrzegania dobra i zła. To, co w jednej kulturze (czy dla jednego gatunku) uznawane jest za zło, w drugiej może być postrzegane jako neutralne, bądź jako dobro. Oczywiście można też rozpatrywać kwestie zemsty, ale może dać to pewne spłycenie przekazu, bo przykładowo eksperymenty ludzi na trolach - czy wynikały z chęci zemsty? Wątpliwe. Ci ludzie raczej traktowali trole jak zwierzęta (nie-ludzi) bądź jak zmutowanych czy też w jakiś sposób chorych ludzi, których mutację/chorobę chcieli zbadać, by uniknąć jej w przyszłości. Może nie tyle chcieli na nich eksperymentować, co w swoim mniemaniu próbowali ich leczyć? Usuwali im ogony, umieszczali w zakładach psychiatrycznych, więc można domniemywać, że postrzegali ich jako zdeformowanych/chorych ludzi, którym owymi "unormalniającymi" zabiegami starali się pomóc. Nie wiadomo jak dokładnie było. Każdy gatunek interpretował w jakiś sposób poczynania drugiego gatunku, co nie znaczy, że rozumiał z jakich przesłanek te poczynania faktycznie wynikały.
Tina potępiła swojego ludzkiego ojca i się od niego odcięła, stając w ten sposób po stronie swojego gatunku i nie biorąc pod uwagę raczej wręcz bardzo szlachetnych intencji owego mężczyzny. Jego dobro (w sensie moralne postępowanie) stało się więc nieistotne (nie uznane/nie traktowane przez Tinę jako dobro) w zderzeniu z faktem, że jest przedstawicielem innego gatunku. Jednocześnie stanęła po stronie ludzi donosząc na Vore, ale mógł być to wynik tego, że była jeszcze pod wpływem ludzkiego myślenia, ludzkiego sposobu oceniania. Jej natura (bycie trolem) zaczęła się już jednak wyraźnie budzić z uśpienia i niewykluczone, że po pewnym czasie jej osądy i decyzje również co do sprawy Vore byłyby inne. Można więc ten film rozpatrywać jako ciekawy przyczynek do dyskusji nad tym na ile faktycznie daje się przekroczyć pewne granice (które pozornie nawet niby przekraczamy) jak i czy w ogóle powinno się je przekraczać. W końcu zniesienie wszystkich granic doprowadziłoby przecież do całkowitego ujednolicenia, co jest równoznaczne z uśmierceniem. W Naturze niezbędna jest bioróżnorodność, niezbędne są różne klimaty w różnych miejscach Ziemi, różne gatunki roślin i zwierząt, i różne kultury/natury ludzi. Szerzenie źle pojmowanej tolerancji w imię współczesnej poprawności politycznej prowadzi do ujednolicania i zaniku naturalnej różnorodności. I wracając do filmu, pod którym jesteśmy - w nim także to widać - prawdziwa tolerancja natury i w tym zachowań troli przez ludzi doprowadziłaby do ich rozmnożenia i być może rywalizacji z ludźmi. W każdym razie wzmocnienia granicy między tymi gatunkami. Udawana tolerancja (taka ta pozorna tolerancja w stylu współczesnym) równa się uczłowieczeniu trola, by jak najbardziej przypominał człowieka (nie wyglądał i nie zachowywał się jak trol), co oczywiście skutkuje zanikiem tego gatunku, więc tak naprawdę jest przeciwieństwem jego tolerowania - jest jego zwalczaniem. Zanika też tym samym granica.
Są więc granice, których nie tyle nie da się, co wręcz nie powinno się likwidować/przekraczać. Warto uświadomić sobie, że nie każda granica równa się zniewoleniu, czy ogólnie złu, a znoszenie/likwidowanie granic wcale nie musi oznaczać wolności i dobra.