Godzilla Emmericha nie jest może szczególnie dobrym filmem (choć jednym z lepszych w dośc marnej filmografii tego reżysera), ale oglądałem ze 3-4 razy i zawsze z pewną przyjemnością. W tym roku spodziewałem się zobaczyć na ekranie jedyną słuszną Godzillę. Niestety, okazało się, że zamiast tego dostałem film o jakimś nieciekawym amerykańskim żołnierzu ścigającym jakieś potworki, w którym to filmie na chwilę pojawia się Godzilla.
Sorry ale w tej sytuacji...
EMMERICH WINS.
I niczego tu nie zmienia to, że w nowym filmie Godzilla bardziej przypomina Godzillę (bo u Emmericha za bardzo nie przypomina), nie jestem fanem, nie obchodzi mnie to, co mnie intersuje to to, żeby obejrzeć film na którym się będę dobrze bawił. I na filmie Emmericha si dobrze bawię, podczas gdy nowa Godzilla to film, na którym nudziłem się najbardziej ze wszystkiego na czym w kinie byłem w życiu.