Dawno nie widziałem filmu, który by mnie zmieszał. Początek mnie znudził, nie będę ukrywać. Chyba nawet przysnęło mi się na chwilę;) Akcja ruszyła w momencie imprezy i od tej pory było ciekawie.

Co mi się podobało?
- ujęcia i zabawa głębią ostrości. po prostu rewelacja
- światło. wyszedł mega plastyczny efekt, ujęcia w domu są po prostu rewelacyjne
- świetne sceny kiedy C i M są razem:D

Co mi nie przypadło do gustu?
- za długie ujęcia chwilami. Miałem wrażenie, że oglądam mix filmów Gus van Sant i Xavier Dolan. Kto widział film Gerry, ten wie o co chodzi. Jak i również film Mama.
- na początku nie mogłem przywyknąć do tej postaci ducha w prześcieradle:D. Nie ukrywam, że chciało mi się śmiać. Scena kiedy biedna M musiała jeść ciasto na siłę , a z tyłu stoi kolo w prześcieradle;). No, ale brawa dla Rooney, że próbowała cokolwiek wykrzesać z tej sceny;)
- nie pasi mi śmierc C. Wąska droga przed domem, gdzie nie jeździ się szybko, a on ginie. Do tego na ujęciu widać, że dostał z przodu, a więc powinny poduszki się odpalić, a tak nie było, a bynajmniej nie było widać na ujęciu. Nieźle ktoś musiał zapitalać na drodze, gdzie nie da się szybko jechać.

Nie oceniajcie tego filmu zbyt pochopnie. Przemyślcie go, przeżujcie, zastanówcie się. Połączcie ujęcia, świetne kadry, historię, muzykę w jedną całość, a zrozumiecie, że ocenianie filmu poniżej 6 będzie niesprawiedliwe;)