Kontrowersja to słowo klucz do zamka z napisem rewizjonizm historyczny. Kino podpatruje bezpośrednio literaturę faktu, spory akademickie, tendencje w społeczeństwie , teatr itd. więc nie dziwi iż pojawiają się w nim formy które dla politycznego zysku nie boją się wykorzystać brudnych zagrywek. Filmowcy postępują analogicznie.

Na naszym podwórku pierwsza była książka "SB a Lech Wałęsa" Cenckiewicza i Gontarczyka. Później poszło z górki i coraz odważniej:

Fantomowe ciało króla. Peryferyjne zmagania z nowoczesną formą,
Wielka Trwoga. Polska 1944 – 1947. Ludowa reakcja na kryzys,
Prześniona rewolucja. Ćwiczenie z logiki historycznej,
Obłęd '44. Czyli jak Polacy zrobili prezent Stalinowi, wywołując powstanie warszawskie...

Pobudzamy społeczeństwo do zainteresowania się przeszłością a zatem i przyszłością lecz cena zdaje się być zbyt wysoka. Nikogo nie obchodzi, że Zychowicz jest stronniczy. Ważne "aby się działo", niech nastanie ferment. Przecież to herosi walczący o prawdę i wolność, tym razem tą prawdziwą...nie to co Ci przed nimi. Czy takie myślenie przyświecało twórcom animacji? I nie chodzi tu o błędne fakty z biografii Anne Frank, Lecha Wałęsy czy Żołnierzy Wyklętych bo w którejkolwiek z przywołanych pozycji czy filmie będzie je ciężko wskazać laikowi a o samą interpretację, osnowę do rozumienia historii którą w najgorszym wypadku nieświadomie przesiąknie. Z jednej strony surowa IPN-owska forma z drugiej pop-historia. Niestety w tej drugiej wciskanie kitu przychodzi jak oddychanie.

Gdy "lewicowa wrażliwość" fantazjuje jak Zajdel o szukaniu zbrodniarzy na naszych drzewach genealogicznych to nie ma problemu. Gdy jednak Ari Folman nastaje na Unijne struktury to wywołuje wśród tych samych środowisk oburzenie. Narzędzia rewolucji które miały ugruntować np. obraz Nas jako żydożerców służą tu przeciwko ich twórcom. Sytuacja tragiczna i tylko z jednym sensownym rozwiązaniem na horyzoncie. Powrót do rzetelnej historii i badań. To rodzi pytanie co FW krytycy jak A.Prodeus czy M.Stelmach mają do powiedzenia w takim przedstawieniu sprawy? Gdyby Frank ukrywała się gdzieś na terenie dzisiejszej Wyżyny Lubelskiej lub wschodnich nizin to pewnie okrzyknięto by reż. geniuszem.

PS: Pominięcie tu zdań osób które na romantyczne wspomnienia o imigrantach wystawiają wysokie oceny jest chyba oczywiste, z zaczadzonymi nie ma już o czym rozmawiać.