PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=105239}

Głowa w chmurach

Head in the Clouds
7,0 11 094
oceny
7,0 10 1 11094
Głowa w chmurach
powrót do forum filmu Głowa w chmurach

Film ma swój klimat. Urok brytyjskich uczelni połowy lat 30. Sielanki klasy wyższej beztrosko przewijającej się od zabawy do zabawy. Rzeczki po których pląsają w łódeczkach beztroscy Brytyjczycy. Tańce, alkohol, wolna miłość na stole bilardowym i filiżanka kawy podana po swawolach przez niezmiennie oddanego, lojalnego lokaja…
On – idealista. Ona – pragmatyczka.
W tle podkreślający nastrój podkład muzyczny i wyróżniający nastrojowo chwile, w których reżyser, czy scenarzysta nie dali rady i akcja nieco stanęła w miejscu. W tle wojna domowa w Hiszpanii. Pokazana w jedynie słuszny sposób. Franco zły, wspierany przez Niemców i Włochów – ogólnie banda faszystów. O republikanach tylko w pozytywach. Widz znad Tamizy, czy Potomacu na pewno taki obraz kupi. Widz znad Wisły już się może zastanowi, bo u nas był komunizm, u nich – nie.
Ale na bok te głupie zarzuty. W końcu to przede wszystkim ckliwy melodramat a nie film wojenny (historyczny) oparty na faktach. Wojny w Europie to tylko tło dla pokazania skomplikowanych losów pary różniącej się potrzebami, charakterem i priorytetami.
Film mi się dobrze oglądało. Na bok odłożyłem moje militarne zamiłowania. Nawet płonący na paryskiej ulicy Super Sherman markujący niemiecki czołg mnie nie ruszył. Niby w 2004 r. dba się już o takie „szczególiki”, ale Duigan to nie Spielberg. Nie ten budżet i nie to zamiłowanie do szczegółów za wszelką cenę.
Ważne, że śledząc losy kochanków zacząłem się przejmować, zastanawiać co będzie, wybiegać w przyszłość do zbliżających się scen. I film skończył się mniej więcej tak, jak założyłem. Nie było zaskoczenia.
Można by krytykować, że zrobiono filmidło ckliwe, schematyczne, melodramat kalka w kalkę jak tysiące innych. Można by. Ale z jedną różnicą. Stuart Townsend jako kryształowo czysty Guy – zwyczajnie na dłuższą metę nudzi i się przejada, Penelope Cruz w roli pokrzywdzonej przez faszystów „Matki Teresy” – wypada niezbyt przekonująco, ale Charlize Theron…
Wrrr…
Mało kto mógł by tak, niemal w pojedynkę pociągnąć ponad 2-godzinny film. Jej się udało. Jest zjawiskowa. I nie chodzi tylko o zmysłowe sceny rozbierane z udziałem granej przez nią Gildy. Chodzi o nastrój, atmosferę, urok i czar jaki roztacza w scenach, w których się pojawia. Filuterna, pełna życia, wprowadza do oglądanego obrazu napięcie sprawiając, że sceny przyspieszają. Gdy ona gra – film nabiera rozpędu. Gdy jej nie ma – całość siada i widz jęczy… Jezu, ale ten wyidealizowany Guy międli i międli przynudzając…
Wg mnie – była lokomotywą całego filmu, podobnie jak w późniejszym o kilka lat „Young Adult”.
http://www.filmweb.pl/film/Kobieta+na+skraju+dojrza%C5%82o%C5%9Bci-2011-593984
Dla niej obejrzałem nudnawy, przerysowany i wyidealizowany 2-godzinny film i… żałowałem, gdy zobaczyłem napisy końcowe stwierdzając, że się kończy.

Aby nie wyszło, że całkiem mnie otumaniło i mogę pisać tylko o jednym, dodam, że w epizodycznych rolach nieźle wypadły jeszcze - wg mnie- dwie osoby. W roli ojca Gildy świetnie zaprezentował się Steven Berkoff. W roli kochanka, gestapowca – Thomas Kretschmann, któremu za dużo pola do popisu w scenariuszu nie dali – ale mimo tych 2-3 scen, wypadł przekonująco przedstawiając postać gestapowca wcale nie w wydaniu zero-jedynkowym (wciąż wspominam go i pamiętam z „Pianisty”, „Upadku”, czy „Stalingradu”).
Rozpisałem się, ale już kończę żywiąc nadzieję, że mało komu się będzie chciało czytać, zwłaszcza te wynurzenia pod adresem Charlize Theron kreślone o 3 nad ranem.
Filmu jednak drugi raz nie obejrzę, jak to mam czasem w zwyczaju. Aż tak mocno mną nie zakręciła. Ze względu na Nią, zawyżona ocena – 7/10, ale co poradzić jak człowiek jest wgłębi romantykiem i w sumie lubi takie egzaltowane odsłony kolejnych wydań „Przeminęło z wiatrem”…

Pzdr,
jabu

ocenił(a) film na 7
jabu

W zasadzie to... chciałam chyba tylko poinformować, że przeczytałam ;-)

Co do samego filmu, czasami jest tak, że coś po prostu przypada do gustu (ma się ten dryg do "niebanalnych" puent!). Theron zjawiskowa jest rzeczywiście, a jeszcze w tym całym anturażu... no, no.
Co do miałkości pozostałej dwójki- dla mnie rażąca nie była. Penelope wręcz zdziwiła mnie tą rolą, pozytywnie raczej, zaskoczyła. Rzadko widuję ją w stonowanej formie, kojarzy mi się bowiem z temperamentną... włoszką. Townsend natomiast był dla mnie zupełnie nowym odkryciem, spodobał mi się, ale mowa tu o wizualnej przyjemności ;-) W samej zaś postaci nic mi rażąco nie zgrzytało. Jestem wręcz pewna, że tacy faceci istnieją/ mogą istnieć, a chyba o to chodzi- żeby widza przekonać o prawdopodobieństwie. Wydaje mi się, że przede wszystkim był on podzielony między rolą chłopca a mężczyzny. Zostanie z Charlize byłoby wygodne, ale przecież nie w chwili, kiedy powinien stawać do walk- tak nie zachowałby się prawdziwy mężczyzna.
Ewidentnie brak mi dzisiaj weny, więc podsumuję to w jeden sposób, klimat tamtych czasów zawsze będzie mnie porywał. Podobnie działała na mnie "Pokuta" albo z innej beczki "Bękarty wojny". To to mnie przede wszystkim uwodzi w takich produkcjach.

ocenił(a) film na 7
jabu

Trochę, ale tylko trochę, chwilami przerysowany z konieczności - jak to na melodramat przystało. Rewelacyjna rola PIĘKNEJ THERON i wcale nie gorsza Penelopy - Anglicy potrafią !, jak nie lubię tego gatunku to muszę przyznać, że z przyjemnością spędziłem ponad dwie godziny przed ekranem telewizora - 7/10 !!!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones