Jak już napisałam w swoim wątku, to jest podróba "Rosemary's Baby". Strasznie denerwująca sprawa, bo na początku nic nie zapowiada fabularnej katastrofy. Wręcz przeciwnie: przez jakieś 50 minut jest dość fajnie. A potem - bum! Korzeń tanisu, ojciec-diabeł, matka Rose... Zdenerwowałam się.

Jaka tam podróba. Toż to pełną gębą sequel jest. Scena egzorcyzmowania przez trzy zakonnice w przebraniu a rebours - boki zrywać. Tak to jest, jak się skąpi na konsultanta kościelnego, Ale trzeba przyznań, że ciągną konwencję do końca, nawet napisy końcowe przesuwają się wspak.
W każdym razie: "Adwokat diabła" to nie był, oj nie.

Podzielam opinię, ostatnie kilkanaście minut oglądałem z zażenowaniem.

Netflix.

Irytowało zachowanie młodego, starszych zresztą też.. Fabuła jest za bardzo naciągana.. Film dla nastolatków pewnie dobry, dla starszych za bardzo naiwny..
Wszystkie ogniwa łańcucha, jak dla mnie się nie połączyły w sposób naturalny.. coś nie zagrało.
Na plus że był solidnie zrealizowany, tak bardzo nie nudził, pierwsza połowa była nawet fajna..
Netflix to jednak filmy innej kategorii, sprawiają wrażenie zrobionych na szybko.

Lepszy niż debiutujące w tym samy czasie Rany i to jedyne dobre co można o tym filmie powiedzieć. Netlix nie umie w fabularne.

A wiesz, że to jest horror a więc wymyśl wyobraźni. To nie jest literatura faktu ani film kryminalny. I ta zemsta na koniec jest świetna.

kompromitujesz się

Ktoś ma inne zdanie na dany temat > Kompromitacja.

żadne zdanie, na żaden temat, nie ma tu nic do rzeczy.
kompromitujesz się pisząc takie bzdurne komunałki.

Nie wiem jak dotrwałem do końca .. żenada

mi się przysnęło ;)

Od połowy przewijałem w przyśpieszonym tempie, a i tak wytrwałem do 83% :D

Jak dla mnie nawet fajny zwrot akcji. Tłumaczy, czemu rodzice byli tacy wycofani i czemu nic młodemu nie mówili, kupy się nie trzyma tylko ostatni wjazd matki z nożem, bo akurat ona powinna być poinformowana, czy to że tak mało ludzi z obsługi tam było, ale ogólnie należy się plus za odwrócenie ról i porażkę dobra. Właśnie bardziej mnie dość prymitywne straszenie z początku bardziej nudziło, a zakończenie i całe to rozwiązanie tajemnicy to było naprawdę dobre.

Podziwiam wszystkich ,którzy dotrwali do końca.

dziecko. miłego .

ma rację

A czy ty wytrwałeś do końca?

Myślę że przywykłeś do "arcydzieł" w których poziom grozy określa ilość litrów wylanej farby mającej udawać krew i fabuła w której jedynym problemem reżysera jest wymyślanie rodzajów śmierci, takich które jest prawdopodobne że zaszokują widza. Mnie to nie rusza, podobnie jak modne ostatnio w fantastyce gumowe kostiumy superbohaterów zamiast jakiejś treści.

O w mordę, serio tak tam jest? Obejrzałem do połowy i wyłączyłem, ale jeśli później jest jeszcze lepiej, to chyba dokończę, ale z nastawieniem, że to komedia :D

Dokładnie. Film był dobrym horrorem do tego właśnie momentu. Był klimat, był rosnący z czasem dreszczyk, były widoki na jakąś fabułę... a potem w ekspresowym tempie wszystko szlag trafił i zaczęła się karuzela śmiechu :D I za tę karuzelę właśnie 2/10, a nie 1, bo trochę się pośmiałam. Tak sobie myślę, że może to miała być satyra, tylko my za durni jesteśmy? :)

Duża cześć filmu przypominała kiepską podróbę „Lekarstwa na życie”. Podejrzani lekarze, odizolowany od świata instytut i tajemnicze leczenie. Choć film wybitny nie był, końcówka przebiła wszystko. Czegoś tak głupiego już dawno nie widziałam. Twórcy chcą szokować i zaskakiwać widza na siłę, a wystarczyłoby zrobić klimatyczny horror w starej konwencji i wszyscy byliby zadowoleni. Po co tak mieszać i wpychać durne egzorcyzmy na siłę, kiedy historia wcale tego nie zapowiadała? Słabo.

Pozdrawiam

mam dokladnie takie same wrazenia, kolejny film netflixa, ktory mogl byc nawet niezly ale sie ze tak powiem zepsul :)))))

Popieram. Nie spodziewałem się arcydzieła po netflixie a Chociaż co chwilę naciągane elementy fabuły sypaly piaskiem po oczach to nawet pierwsza część miała klimat i chciało się nadal trzymać je otwarte mając nadzieję na ciekawe zakończenie... A ono...Na pewno było mocne albo tak mocno skopane że brak na to słów. Z dziewczyną parskalismy śmiechem z niedowierzaniem co chwila spoglądając to nawzajem na siebie to na powrót na telewizor.
Masakra. W jakim chorym umyśle mógł powstać taki twist a do tego ktos to wogole przyklepał i dał zielone światło na produkcję a potem ktoś jeszcze inny widząc jak się zarysowywuje całość zdecydował się to puścić w świat...

A ja uważam że zupełnie na odwrót :-) Początek był... durny. Najbardziej wyświechtane motywy horrorów. Dom na uboczu - jest. Wygląda jak hotel Transylwania - jest. Demoniczna obsługa - jest. Jumpscary - oczywiście są. I bujające się krzesła, zombie porywające dzieci, jęki zza zasłony, potwory w lustrze i duchy w szafie. Nie zapomniano nawet o skrzypiącej podłodze i hałasach na strychu - normalnie jakby ktoś odhaczał checklistę ćwiczeń na I roku filmówki. Nudne, wyświechtane, oklepane. Nawet mroczna mgła była, jak na bagnach.

I jak to w horrorach - mielizny fabularne aż wypalały oczy. Chłopiec któremu dziurka w skafandrze szkodzi siedzi sobie przy kominku i nic mu to nie szkodzi. Byle kamyk prawie przedziurawia szybę. dzieciak biegający po domu, trzaskający drzwiami, otwierający zamki kodowe i świecący latarką po oczach nie wzbudza żadnej reakcji - ale zbita szklanka budzi obsługę zza dwóch ścian. Ot, skończyła się checklista to trzeba wymyślać na bieżąco.

Ale właśnie końcówka była dobra. Coś się w końcu dzieje, fajny twist, przerażający "ojciec" i płonące lekarki :-) Wiadomo, mądre to nie było, kupy się nie trzymało ale i tak było 100x lepsze niż potwory wyskakujące z szafy i chuchające na szybę.

Ocena: mierny za początek, dobry za koniec, zaliczenie ćwiczeń: bardzo dobrze, siadaj, trzy.

Film zwyczajny "fire&forget", obejrzeć można ale w pamięci na długo nie pozostanie.

"Dom na uboczu - jest. Wygląda jak hotel Transylwania - jest. Demoniczna obsługa - jest. Jumpscary - oczywiście są. I bujające się krzesła, zombie porywające dzieci, jęki zza zasłony, potwory w lustrze i duchy w szafie. Nie zapomniano nawet o skrzypiącej podłodze i hałasach na strychu" taka już jest konwencja horroru. To tak, jakby ktoś miał pretensje, że westerny rozgrywają się na dzikim zachodzie, są konie, kowboje i strzelaniny itd. Niemniej jednak, film mi się średnio podobał.

Dawno nie widziałam tak marnego filmu :(

"Chłopiec któremu dziurka w skafandrze szkodzi" - wcale mu nie szkodzi, wpadł w panikę, bo mu wmówiono.
"Byle kamyk prawie przedziurawia szybę" - kamykiem rzucała córka diabła.

A co, mieli się teleportować? My w teleportację nie wierzymy, to nie jest zgodne z wiedzą naukową :P Ma być realistycznie, nawet o diabłach.