Ten film to trochę jak połączenie klimatu z "REC", "Martwe fale" i "Sygnał ostrzegawczy". W wieżowcu następuje atak terrorystyczny i ludzie zamieniają się w jakież zombie-podobne-coś. Nie wiem czy film traktować jako zombie-movie, bo to mocno naciągana teoria, ale na upartego można uznać, ze te potwory w filmie to były agresywne zombie. Niestety film w ogóle nie ma napięcia. Może na początku było ciekawie ale im dalej to tym nudniej i gorzej. Aktorzy też jacyś nijacy. Jedynie można było zawiesić oko na tej policjantce z blond włosami - można było popatrzyć na jej ciałko.
A tak poza tym to film chyba ma jakieś drugie dno. W filmie była mowa np. o tym, że agenci, którzy zdecydowali się w filmie wysadzić budynek w powietrze - to podobnie postąpili w rzeczywistości podczas ataków na WTC w 2001 roku i wysadzili oddalony o ileś tam metrów (nie pamiętam) budynek WTC7. Również cały ten zamachowiec wygłosił apel patriotyczny aby Ameryka nie zginęła. Apel trochę słaby, ale koleś miał rację. Obecnie Ameryka umiera. Jednak jeśli ten film miał mieć jakieś drugie dno - to raczej słabo to wyszło. Przeciętny widz nawet tego nie zauważy i będzie miał to w dupie. A szkoda... Ludzi przebudzonych jest coraz mniej na tym świecie, a już nie mówiąc o tym, że w Polsce żyją same lemingi.
Moja ocena filmu to 4/10.