Zrealizowany po kilkunastoletniej przerwie sequel "Pumpkinheada". Nie aż taki zły, jak można by oczekiwać, co wcale jeszcze nie oznacza, że udany. Po pierwszej minucie moja myśl była następująca: "cóż za syf!". Na szczęście później robi się już ciekawiej, fabuła posiada pewne "przebłyski", chwalą się także nawiązania do części pierwszej (Lance Henriksen, postać Bunta), jak i do klasyki gatunku (cytowanie choćby "Halloween", no i decyzja o zaangażowaniu Douga Bradleya - jak najbardziej trafiona). Widać, że twórcy mieli szczere chęci, co niestety, nie do końca im wyszło. W scenariuszu znajdzie się sporo idiotyzmów pospolitych, a słaba strona realizacyjno-techniczna (wprost koszmarne CGI) sprawia, że "Ashes to Ashes" przez większość czasu ogląda się jak jeden z odcinków jakiegoś podrzędnego serialu. Przede wszystkim dla entuzjastów serii - jak już wspomniałem, tragedii nie ma, ale od satysfakcji dzielą ów tytuł lata świetlne.