Jestem bardzo zaskoczona po obejrzeniu. Na szczęście pozytywnie. A to głównie dlatego, że nie
byłam przygotowana na taką dawkę wzruszeń. Końcówka to wyciskacz łez. Chyba spodziewałam się
czegoś zupełnie przeciętnego, ale tak nie jest. Może nie jest to jakiś
idealnie zrobiony film, ale jak na moje oczekiwania względem filmu, to naprawdę mi się podobało.
Rola Stevena Webb'a jako Angelo to perełka :) Świetnie, naprawdę świetnie wykreowana postać.
Zachwycałam się również muzyką - "Help Me Make It Through The Night" i Roy Orbison :) - kupili mnie
tym od razu.