z cyklu tyle było dni do utraty sił.. boy, don't be ridiculous, i have to study!
kwintesencjoanalna esencja hollywoodzkiego kina lat osiemdziesiątych jak mniemam, przy okazji - sądząc po ekspresji oraz metodycznym, rzekłbym maniakalno-depresyjnym narcystyczno-onanistycznym dążeniu do autodestrukcji głównego bohatera - nieoficjalna część pierwsza przygód młodego Mr. Jonesa mike'a figgisa..
(przy założeniu, że kamikadze przeżyje oczywiście, ale ta stopklatka na tuż tuż przed zdmuchnięciem świecy na żywca z Butcha i Sundance Kida przeszczepiona jak się zdaje do czegoś jednak zobowiązuje)
anyway - doprawdy, wszystko i rzecz wszelka, ta większa i pomniejsza, seksy, mordobitki, kicz, seksy, drama, wielka miłość, seksy, tandeta, rockabilly, seksy, seksy i silver surfer - zbiera to co stare i zapowiada nowe, że trochę kit i holly, trochę sailor i lula, trochę rozdżejlhałsrokowany elvis presley, trochę clarence worley..