a nie mordobicie, na miłość. Znakomita gra Crowe'a, nietypowe elementy akcji, jak samo zakończenie z kratką ściekową czy nieme porozumienie małżonków, gdy siedzieli na ziemi przy samochodzie (dłoń dotykająca dłoni...). Ciekawie, niejednoznacznie prowadzono też wątek relacji małżonków przy odwiedzinach w więzieniu, np.owa zaskakująca deklaracja żony na temat morderstwa - mająca podłoże raczej psychologiczne (piszę ogólnie, by nie spojlerowac). Inna sprawa - zauważyłem ciekawą pracę kamery - czasem specjalnie robiono ujęcia z ręki, czyniąc chybotliwym kadr, czasem jak po deklaracji żony, tej przeciw samej sobie, kamera najeżdżała powoli od tyłu na Crowe'a... Jak zwykle w dobrych amerykańskich filmach dźwięk na najwyższym poziomie, montaż, praca operatora, gra aktorów i ta typowo amerykańska zdolność nakładania na ulubiony przez nich wątek sensacyjny treści wyższych, psychologicznych itp.