PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=469476}

Diuna

Dune
7,7 156 074
oceny
7,7 10 1 156074
7,3 53
oceny krytyków
Diuna
powrót do forum filmu Diuna

Genialna adaptacja

ocenił(a) film na 7

W markecie zdominowanym przez bezmózgowe filmy o superbohaterach oraz nieskończenie długich nudnych i przewidywalnych adaptacjach komiksów Diuna reprezentuje coś zupełnie innego. Wolniejszy bardziej przemyślany oraz dojrzalszy film, który ukazuje wielki pomysł na epicką skalę i robi to w swoim własnym tempie. Sukces lub porażka Diuny będzie bardzo ważnym wydarzeniem dla całego gatunku filmów sci-fi. Dlatego cieszy mnie to, że film okazuje się być bardzo solidną ekranizacją, która przypomniała mi, że Hollywood nadal jest w stanie stworzyć coś interesującego i przyjemnego do oglądania jeżeli odpowiedni ludzie są w to zaangażowani. Definitywnie było kilka problemów ze scenariuszem, ale w większości po wyjściu z seansu miałem uczucie, jakbym obejrzał prawdziwie mądrą i ujmującą próbę ekranizacji dosyć ciężkiego materiału. Stworzoną przez człowieka, który wyraźnie chciał opowiedzieć swoją historię w najlepszy możliwy sposób.

w0da

Nie wierzę, że jednak zdarzają się takie komentarze, zdystansowane, ale przychylne. Bo podobno Villeneuve zaprzedał duszę wytwórni i to film-wydmuszka...
Ciekawe czy cokolwiek zmieni ten film w kształcie innych blockbusterów fantastyki. Bo jak na razie to cokolwiek będące choć trochę oryginalnym i wymagającym ląduje w serialach i raczej też nie tak, że każdy odcinek taki jest.

HUtH

seriale to są realizowane na schematach, e tam nie oglądam, zaryzykuje - filmy Vilnewa to kino artystyczne po prostu (wiem że to termin któremu można nawrzucać i sam tak niegdyś robię - lecz tu to jest jak ulał), to wielkie kino i wcale takie lightousy tudzież inne Bergmany nie są od niego lepsze

meadow3

cóż, obawiam się, że jednak są na swój sposób lepsze, bo nie muszą starać się wpasować w typ "wielkiego" kina masowego. Kategorie wiekowe. Koniec końców akceptację ludzi co dają pieniądze. Aczkolwiek Villeneuve sobie bardzo dobrze poradził, dla niektórych za dużo jest jego stylu w tym filmie, dla innych za mało "treści", bo się musiał dostosować.

HUtH

No drugi BR2049 tudzież Sicario (uważam oba za znakomite wręcz wybitne dzieła) to to do końca nie jest, ale jak to u Vilnewa sporo treści podprogowych przez obraz i niuanse przemyca - muszę to drugi raz obejrzeć (z poprzednimi miałem podobnie, jak obejrzałem Sicario 2 raz - za 1 no cóż thriller, za 2 otworzyła się puszka pandory - ten film to arcydzieło )

meadow3

Nie będę robił off-topu, do BR mam ambiwalentny stosunek, ale ogólnie doceniam. Chyba sobie będę oglądał powoli Villeneuve'a wstecz od Sicario, od tego filmu zacząłem(tylko wprzód :)) i to wcale nie ze względu na reżysera, tylko albo ze względu na Deakinsa albo Johannssona. I w sumie niewiele pamiętam z tego filmu, oprócz bardzo cynicznego Del Toro :)

HUtH

Z Sicario to ja pamiętam, bedę szczery najbardziej Emily, to ona jest kluczem do w ogóle analizy społeczeństwo / władza (włączając migrantów) - to taki bardzo zniuansowany smarzol, którego nie trawię i nie oglądam szczerze

HUtH

jeśli chodzi o seriale - to tak jak kowboj stoi nad rzeką i szuka złota wśród mułu,no może ostatnio się poprawiło, jak skończyłem oglądanie na Zagubionych, wcześniej Soprano, jeszcze wcześniej (dużo) Crime story :)

meadow3

Ja przestałem oglądać, bo za dużo czasu to zajmuje i za dużo treści do przerobienia dla mojej głowy. No i nie mam takiego dyscypliny, że jeden odcinek dziennie i koniec. Ostatnio jak jakiś oglądałem to przewijałem. Chciałem też podjąć metodę, że obejrzę dwa pierwsze odcinki i ostatni w sezonie i wtedy pomyślę, czy warto też środek :) Ale jest bardzo dużo bardzo porządnych poważnych produkcji. Może jednak użyję tej metody, ale tylko pilot-final, to czasowo tyle film, a jakie zaskoczenie będzie w finale, hoho.

ocenił(a) film na 9
w0da

Bardzo trafny komentarz. Podpisuję się pod wszystkim.

ocenił(a) film na 6
w0da

Spore oczekiwania wobec tego filmu, może zbyt wygórowane, sprowokowała osoba reżysera filmu. Kanadyjczyk zrealizował wcześniej spełnionego "Łowcę androidów 2049" i chyba wpadł w samo-zachwyt, bo właśnie z tą narracyjną strategią podszedł do "Diuny". Wszystko kontempluje.
Zapominając o tym, czym jest „Diuna”.
To baśń.
To opowieść o księciu, który traci swoje królestwo, przyłącza się do rebeliantów, by walczyć u ich boku z tym samym wrogiem i po drodze zdobyć serce pięknej buntowniczki, z którą doczeka się zapewne pięknego potomstwa.
Tylko tyle i aż tyle.
Banał jakich mało?
Baja dla dzieci?
Jedno i drugie.

Nie jest to jakiś tragiczny film, nie nudzi ani przez chwilę, ale jest, z racji powyższych, tak niesłychanie płytki, wszystko jest tu tak ociosane, podział na dobro i zło tak ostro zarysowany, bez niuansów, bez wątpliwości (król Atrydów jest dobry, bo jest dobry, jego żona jw., Imperator z kolei jest zły, bo jest imperatorem. Harkonennowie są źli, bo okupują i łupią Arrakis. Atrydzi dobrzy, bo … tak,
i tak dalej i tak dalej…
Ten film nie udziela wielu odpowiedzi na nasuwające się podczas seansu pytania. A nie udziela ich, bo nie zadaje pytań. Wszystko trzeba przyjmować na wiarę. To baśń.
A skoro tak, warto było postawić na widowisko. Na spektakl. Tymczasem dzieje się tu niewiele. Reżyser przez blisko 1,5h rozstawia figury szachowe, by potem doprowadzić do w gruncie rzeczy prostego rozwiązania fabularnego (zresztą, może ta książka jest taka - płaska jak diuny).
Reżyser kontempluje wszystkie sceny, jakby kręcił jakąś głęboko uduchowioną opowieść. Tymczasem jest ona bardzo (sic!) przyziemna. Chodzi o Przyprawę. Substancję. Chodzi o pieniądze. O stan posiadania. O materializm.
Z tej jałowej kontemplacji reżysera nad pustką duchową własnego przedsięwzięcia (może ten film jest taki pusty, bo książka jest taka i mimowolnie obnaża to?), wynika jeszcze jedno - brak katharsis.
Nie ma szans na oczyszczenie, bo nie ma skąd się ono wziąć.
Kontemplacja, pejzaże, widoczki, statki, przestrzenie - to pusta ekspozycja, za którą nie kryje się nic.

Poza bajką o księciu, walce o utracony tron i poszukiwaniu księżniczki.

Koronnym dowodem na to są wszystkie spotkania poszczególnych bohaterów z osławionymi czerwiami. Czerwie te nie budzą żadnego lęku, żadnej trwogi. Ale… nie mogą. Dla reżysera filmu są… piękne. Zamiast przed nimi przestrzegać, zachwyca się nimi, podziwia, kontempluje ich urodę. Jak artefakt w muzealnej gablocie. I w ten oto sposób przegrywa.
Po seansie pozostaje duchowa pustka.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones