PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=35890}

Czerwona Wenecja

Rouge Venise
6,9 32
oceny
6,9 10 1 32
Czerwona Wenecja
powrót do forum filmu Czerwona Wenecja

XVIII wieczna Wenecja, autentyczni bohaterowie (Vivaldi, Goldoni i Tiepolo ) i seryjny morderca. Brzmi naprawdę dobrze. Niestety, ale tylko brzmi – rezultat jest raczej średni.
Goldoni jest jeszcze nieznanym młodzieńcem a ambicjami by zostać dramaturgiem. Przyjaźni się z niedocenionym muzykiem – Vivaldimim, oraz malarzem – Tiepolo. Praca nad
sztuką zakłóca niespodziewanie seryjny morderca, którego zbrodnie dziwnym zbiegiem okoliczności rzucają cień podejrzeń, jakoby sam młodzieniec miał z nimi jakiś związek.
Fabuła z początku ciekawa, jednak łatwo stracić zainteresowanie intrygą, w trakcie oglądania niby to komicznych popisów Wojciecha Pszoniaka. Z całym szacunkiem dla
naszego rodaka, skądinąd dobrego aktora, ale jego Vivaldi w ogóle mi się podobał. Po pierwsze może mieć to związek z dubbingiem na francuski. Etienne Périer próbował
chyba dodać do filmu humoru, między innymi poprzez komizm postaci kompozytora, który niestety w większości scen w ogóle mnie nie śmieszył, raczej irytował. Prywatne
losy Vivaldiego i Goldoniego nie obchodziły mnie specjalnie. Wątek kryminalny również poprowadzono średnio – zamaskowany zabójca – jeden z moich ulubionych motywów
w kinie z dreszczykiem – nie został tu należycie wykorzystany. Scenom zabójstw brakuje suspensu (w końcu z muzyce Vivaldiego na próżno szukać grozy, a ta
towarzyszy nam cały seans), brakuje też choćby kropli krwi i ze stylem też nie jest zbyt dobrze. Operator Marcello Gatti potrafi obsługiwać się kamerą (co zresztą udowodnił
w „La Tarantola dal ventre nero”) i w „Czerwonej Wenecji” znalazło by się nawet kilka ciekawych kadrów, ale przez większość czasu odnosiłem wrażenie, że Périer zamiast
kazać mu się wysilić, kazał mu „po prostu kręcić”.

Budżet daleki był od super produkcji, nie razi to bardzo, bo film „wygląda” nawet dobrze. Gorzej, że niesie to za sobą pewne ograniczenia. Tzn, przynajmniej tak je sobie
tłumaczę. Chodzi mi tu o bardzo znikome filmowanie urokliwych miejsc Wenecji. W scenach mających miejsce na zewnątrz kamera trzyma się tylko konkretnej sceny i unika
kręcenia jej szerszego kontekstu, lokacji, tła. Wydaje mi się, iż ma to związek z brakiem możliwości wyludnienia pewnych miejsc na potrzeby filmu. Tak czy siak, film wiele na
tym traci. Drugim problemem są budynki, który może i wiekiem odpowiadają czasowi akcji, ale niekoniecznie stanem. Mimo to wnętrza i stroje wypadają raczej przekonująco,
ale ekspertem nie jestem.

Zakończenie filmu w sumie też nie było zbyt spektakularne. Tożsamości mordercy nie była wielką niespodzianką, a jego motywy były nieciekawe, nawet, jeśli realistyczne.
Mimo wszystko „Czerwoną Wenecję” oglądało się stosunkowo przyjemnie. I największym bólem jest tu nie tyle to, czym ten film, jest, bo nie jest w sumie zły, tylko to, czym
mógłby być, a nie jest. Chciałbym polubić go bardziej, ale ten film jest po porostu średni.

Film jest bardzo rzadki, ale jakimś cudem (pewnie z uwagi na występ Pszoniaka), doczekał się premiery w Polsce. Mi udało się go zobaczyć w warszawskim Iluzjonie, jednak
nie warto zawracać sobie głowy polowaniem na ten obraz.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones