Ja rozumiem, ze nie kazdy ma talent Alaina Chabata lub tworcow ''Goscie, Goscie'' i nie zrobi zabawnej i inteligentnej komedii z historia w tle, ale przeraza mnie inna rzecz. Dlaczego film z ogromnymi mozliwosciami, czyli ''Wiedzmin'' byl robiony niemal chalupniczo oszczedzajac nawet na dekoracjach (swiatynia), a na tak bzdurna komedyjke wydaje sie pewnie niemale pieniadze? Ciekawa jestem, czy film sie zwrocil? Zreszta wystapilo chyba cos na ksztalt zmeczenia materialu (czyli widzow), bo naprawde nie moge wykrzesac chocby naparstka zainteresowania takim gatunkiem made in USA, a filmy kostiumowe uwielbiam.
I tak po prawdzie nie bylby to tak beznadziejny film, gdyby nie glowny bohater. Ruszal sie jak w tancu sw. Wita (chyba po Prozacu), a aktorstwo przemilcze.
Bylo tu kilka smaczkow (ach, ten staroangielski) np. calkiem niezla scena uczty (z fajna piosenka), nawiazanie do ''Robin Hooda'', ''Rycerzy Krola Artura'' i czarujacy szwarc-charakter (mam nadzieje, ze zablysnie w czyms ambitniejszym). Ladne zdjecia, niezla scenaografia i az szkoda, ze na uslugach ''czegos takiego''. A tak calkiem przy okazji- Sky Walker (uklon w strone masowej widowni, w ktorej 9/10 widzow zna na pamiec cala gwiezdna sage) byl,jakby to powiedziec, czarny. Przedstawil sie jako posel z Normandii, a jak wszyscy wiemy ta jest we Francji i byla zasiedlona przez wnukow Wikingow, wiec skad czarny Wiking??? Przypomina mi sie swietna scena z ''Goscie, Goscie", gdy glowni bohaterowie zobaczyli Murzyna w samochodzie i rzucili sie na niego z okrzykiem ''Saracen na zelaznym koniu!''. A moze to syn Normana, ktory osiedlil sie w Afryce? I jeszcze cos- nic porozumienia miedzy czlowiekiem XXI wieku i, bodajze, XII zadziwia mnie bardzo. Jak czlowiek, ktory mowil slangiem rodem z Bronxu mogl dogadac sie z sredniowiecznym rycerzem? Domyslam sie, ze to byl zabieg komiczny, ale calkowicie spalony, bo ani smieszny ani komiczny.