Politpoprawna karykaturalna opowieść o czarnych gnębionych przez kolonizatorów, prymitywnych farmerach, a jednocześnie dysponujących kosmiczną technologią ... wszystko to zupełnie kupy się nie trzyma. Dialogi i teksty są tak łopatologiczne, że wywołują jedynie politowanie. W zasadzie odniosłem wrażenie że ten film jest rasistowski pod przykrywką swojej politpoprawności ukazuje on jednak czarnych niezbyt korzystnie, przywiązanych do prymitywnych tradycji niż nowoczesności. Cała ta Wakanda nie bardzo się udała. Challenge przy wodospadzie przypominał sceny z króla lwa, te wszystkie kolorowe stroje (szacunek dla gościa w garniturze i talerzu w wardze, ale nie wypowiedział żadnej kwestii w filmie) i rytualne tańce "ładne" przywołują wszystkie stereotypy o zacofanych czarnych ale nie bardzo je odwracają np Jak dochodzi do walki to na dzidy, a nie na lasery ... co prawda pojawia się kilka statków z gwiezdnych wojen ale na krótko i zupełnie nie wiadomo po co i kto z kim tam walczy. Wódz lodowej krainy udający małpę to kolejne specyficzne poczucie humoru na granicy ukrytego rasizmu. W zasadzie przez cały film brakowało mi żeby któryś z czarnych zaczął rapować.
Jeśli film był obliczony na publikę wśród czarnych i komentarze w stylu no fajnie pokazali ich nowoczesnych to zrobiono to bardzo tanim kosztem. Film z głupkowatą fabułą, marnymi efektami specjalnymi, małą dawką scen akcji (najlepsze działo się poza Wakandą, pościg w Korei i walka w klubie).