Moim zdaniem, finałowa scena jest tzw.zakończeniem otwartym. Nie wiemy tak do końca jaka będzie dalsza reakcja ojca oraz zachowanie córki. Oczywiście można snuć pewne domysły. Najwyraźniej jednak w tej ostatecznej sekwencji, na twarzy ojca malują się namiastki "ludzkich"uczuć,emocji oraz ślady empatii. Natomiast,postawa matki jest dla mnie w całości przerażająca i niewiarygodna. Żeby matka,kobieta była tak bezduszna wobec córki....Najwidoczniej sama doznała podobnych doświadczeń i to ją wypaczyło z wszelkiej wrażliwości.

Tak, tutaj niestety kobieta wrogiem kobiety - do tego wlasnej corki. Dlaczego? Nie mam pojecia. Moze rzeczywiscie doswiadczyla czegos podobnego lub po prostu jej matka ja tego nauczyla. Ze tak wlasnie powinno byc.

Chyba tak.Matka bohaterki ma w sobie tak mocno zakorzenione zasady,którym sama musiała całe życie ulegać. Tym samym jej psychika jest zafiksowana na taki a nie inny tryb egzystencji. Może podświadomie nie chce córce dać szansy na normalność. Z drugiej strony, mogłaby walczyć o lepszy los dla własnego dziecka. To temat do zaawansowanych, psychologicznych rozważań.

Byc moze ona uwaza swoje zycie i przyjete zachowania za normalne. Wiadomo, ze dla kazdego NORMA oznacza co innego. Dla mnie norma jest niekrzywdzenie ludzi, dla drugich norma moze byc bicie innych.
Zgadzam sie, o jej zachowaniu mozna rozmawiac godzinami, bo to temat rzeka.

Zgadzam się

Wydaje mi się, że zycie wg zasady "co ludzie powiedzą" nie jest przypasane kulturowo. Taka jest mentalność niektórych społeczności, nawet w Europie, nawet w XXIw. Wg tej zasady żyje sie małych miasteczkach, wioskach, czy grupach religijnych.
Tak żyją tez poszczególne jednostki, bo tak chcą, bo opinia innych jest dla nich ważniejsza niz dobro najbliższych.
W tym filmie , było to pokazane , jako powazny problem społeczny. Ale tez mam satyre tego problemu w postaci prześwietnej Pani Hiacynty z rewelacyjnego brytyjskiego serialu" Co ludzie powiedzą"