Niestety, niewykorzystany potencjał tej historii i muzyki Strawińskiego (można było cały film zilustrować utworami kompozytora, jak to zrobiono z fenomenalnym efektem np. w "Amadeuszu" zamiast silić się na nudne i przeciętne "poplumkiwanie" w tle), który przez cały film pisze w kółko jeden i ten sam utwór :/ (Święto Wiosny)
NIezbyt konsekwentnie poprowadzono ilustrowanie muzyka, ale jest tam proba 'zgrania' muzyki z etapami rozwoju zwiazku Coco i Igora. Tzn. kiedy pierwszy raz sie kochaja nastepuje potem jedna z moich ulubionych scen - Igor spaceruje po starym parku, stare drzewa, chaszcze, przebijajace sie promienie slonca, Igor przystaje, zamysla sie, zaciaga papierosem i lekko usmiecha a muzyka jest lekka, radosna. Kiedy stosunki chlodna, muzyka jest ciezka, ponura.
Nie znam muzyki Stawinskiego, by stwierdzic czy w tamtym czasie rzeczywiscie tak komponowal, ale podoba mi sie to w filmie.
odpowiadam tutaj ze względu na temat wątku, nie koniecznie na temat muzyki:
chyba mało jest filmów gdzie tak niewielka mnogość wydarzeń i scen jest rozciągnięta na tyle minut :P
no wlasnie niewiele sie tam dzieje, takie filmy o niczym a nie jest to zly rezyser i nie sa to zle filmy
No niestety muszę się zgodzić :( Końcówkę wręcz przewinęłam, czego zwykle nie robię :/
Buahahaah - zdecydowanie wykorzystany budżet, aktorzy, scenografia, wątek miłosny. Film kameralny, wyciszony, ale na pewno nie słaby. To był obyczajowy skandal, kompozytor prawie zostawił żonę z dziećmi dla tego romansu, a atmosfera w filmie wyraźnie jest duszna. Całość pokazana subtelnie i elegancko, bez hollywoodzkiego naiwnego wzdychania do siebie.