Chodzi o syna Russela. Kolo był objęty specjalnym programem ochrony świadków. Miał zeznawać w procesie przeciwko mafii,której był członkiem. Aby zapobiec ewentualnej likwidacji niewygodnego świadka,federalni lub policjanci uknuli intrygę polegającą na zamieszczeniu w gazecie informacji o rzekomym zgonie Freddy'ego. Aby uwiarygodnić całą historię,funkcjonariusze postanowili urządzić pogrzeb,gdzie gwozdziem programu(he he) był człek,którego Richard zabił w samoobronie. Nasuwa się pytanie:co na to wszystko sąd ? Przecież Freddy oficjalnie już nie istniał. Wiadomo,że nazwisko świadka koronnego jest tajne ze względów bezpieczeństwa i że przeciętny człowiek nie ma żadnej możliwości wglądu do tego typu informacji. Ale przecież cała plejada uczestników procesu:sędzia,prokurator,przysięgli doskonale znają personalia "kapującego". Jak osoby odpowiedzialne za sfingowanie śmierci informatora chciały usprawiedliwić ten fakt przed władzami sądowniczymi ? Przecież to,co zrobili ci kolesie z trumną i niewłaściwym nieboszczykiem w trumnie to zwykłe przestępstwo...
Jest jeszcze coś. Z tego co widzieliśmy na ekranie,proces się jeszcze nie odbył. To oznacza konieczność zapewnienia świadkowi koronnemu 24 godzinnej ochrony. Federalni powinni stale mieć go na oku. Tymczasem kompletnie go olali. Ba,on nawet był bezkarny. Mógł sobie zabijać kogo popadnie(prostytutki,imigrantki-a co tam ?),a główni bohaterowie dopadli go niczym stado lwów gazelę i oddali nie wypowiedzianą przysługę mafii.....
Czy ktoś ma podobne spostrzeżenia ? Czy może przeoczyłem jakiś szkopuł i wyciągnąłem nieodpowiednie wnioski ?