Sądzę, że film "Byliśmy żołnierzami" nie jest aż tak ekscytujący jak mogłoby się wydawać po obejrzeniu zwiastunu. Owszem, są w nim sceny przyciągające uwagę (zwłaszcza te podczas walk w Wietnamie), ale jest on przesadnie nasycony amerykańskim samouwielbieniem. Co druga scena tego filmu zawiera jakiś element mówiący o tym, jak wspaniałe i olśniewające są Stany Zjednoczone. Pzykładem jest scena, w której śmiertelnie ranny żołnierz mówi "umieram za ojczyznę" lub ta, w której Mel Gibson mówi do reportera "opowiedz innym jak nasi chłopcy walczyli i umierali za swój kraj". Całkowicie natomiast dobił mnie widok powiewającej chorągiewki, wetkniętej w jakiś pienek na polu walki. Rozumiem, że można kochać swój kraj i chcieć to pokazać, ale bez przesady!!! Gdyby chodziło tylko o kilka scen to nie byłoby aż tak źle, ale ten film pełen jest tego typu obrazów! Jednyne słowo, jakie przychodziło mi do głowy podczas oglądania tego filmu to: "L I T O Ś C I !!!". Nawet wspaniała rola Mela Gibsona nie jest w stanie zatrzeć nieprzyjemnego wrażenia, jakie zostawia ten film. A szkoda...