Pierwsze 40 minut to prawdziwa mordęga. Fałszywa , naciągana gra aktorów, w tym Mela Gibsona, jakieś komunały, pokrzepienie amerykańskich serc itd. Ale potem... Jest coraz lepiej ! Film nabiera pradziwego rozpędu, z chwilą kiedy akcja przenosi się do Wietnamu, do sławetnej doliny La Drang.
W tym momencie zaczyna się bardzo dobry film i jest taki aż do samego końca. Nawet Gibson zaczyna lepiej grać. Wojna jest przedstawiona obiektywnie - jej przebieg obserwujemy na przemian zarówno oczami Amerykanów, jak i Wietnamczyków. I nie ma tu dobrych, ani złych... Wszyscy są wplątani w bezsensowny konflikt, który ich przerasta. Nie tylko żołnierze. Także ich żony czekające w domach. Sceny z listami mają naprawdę wielką moc wyrazu. Wojna w Byliśmy żołnierzami uzyskuje szeroki wymiar oddziaływania.
Poznajemy tu prawdziwą tragedię wojny... jak niegdyś oglądając Pluton Stone'a. Gdyby nie ten fatalnie nudny poczatek, film mógłby naprawdę być wielkim dziełem....