Film ukazuje z pewnością krwawe realia wojny wietnamskiej. Nie wiem ile w opowiedzianej
historii było prawdy, a ile fikcji ale to w ogóle nie jest istotne. Mel Gibson? Jedna z lepszych
ról w jego kinowej bibliografii (no może poza zabójczą bronią i niedawną Furią).
Ale uderzyło mnie kilka faktów:

1) Pole bitwy. Wszyscy chowają się w trawie, aby uniknąć postrzału. Grad wietnamskich kul,
a co robi nasz główny bohater? Stoi sobie w najlepsze, a kule dziwnych trafem omijają go w
bezpiecznej odległości!
2) Mel Gibson telefonuje do bazy. Rozmawia sobie o froncie i o sytuacji, a zza pleców zbliża
się wietnamski żołnierz. Niepostrzeżenie i bezszelestnie przedostaje się przez zarośla, a nasz
dzielny wojownik w ostatniej chwili odwraca się i posyła mu kulkę idealnie miedzy oczy!
3) Kolejnym faktem, do którego mam mnóstwo wątpliwości to wybuchy, które miały miejsce w
filmie. Grono z nich wyglądało jak pokaz fajerwerków, a nie wybuchy bomb, czy granatów.
P.S: Czy rosły mężczyzna może stłumić wybuch granatu własnym ciałem?

Mimo tych niedociągnieć, które moim zdaniem były lekką przesadą film oglądało się
genialnie. Fantastyczna muzyka i realność bitwy. Nie było w tym filmie przesadnych cudów i
heroicznych wyczynów bohaterów. Wzgórze zdobyli dzięki taktyce i mistrzowskim
przewidywaniu żołnierza Moore'a! Polecam go wszystkim fanom Plutona i innych doskonałych
filmów wojennych.