Co prawda nie jest to film "z wyższej półki", aczkolwiek przyjemnie się ogląda. Denerwował mnie przede wszystkim ten nadmiar religijności, boga, proszeniu o pomoc nadprzyrodzonego bytu. Szkoda również, że reżyser zamiast skupić się na porządnym ukazaniu czegoś, po trochu pokazywał wszystko, przez co trudno było nadążyć, np. scena szkolenia trwała zaledwie kilka minut, i po co to było? Jeżeli chciał przybliżyć widzowi trening żołnierzy, mógł poświęcić temu trochę więcej, nie koniecznie tak jak w "Full metal jacket", ale dwie, czy trzy bezsensowne sceny, które i tak nic nie wnosiły do filmu mógł sobie darować. Nie wiem jak było naprawdę, ale drażnił mnie jeszcze jeden element tego filmu, tj zachowanie męża i ojca pięciorga dzieci Harolda Moore'a. Rozumiem, że chęć wykreowania bohatera kultowego była mocna, no ale tak to sie napewno nie zachowywał. Cały czas stał, miał gdzieś czy zostanie zastrzelony, wręcz przeciwnie, on chyba pragnął dostać kulkę w pysk. Nikt przy zdrowych zmysłach i tak licznej rodzinie by sie tak nie zachowywal. Poza tym film sie przyjemnie oglada, trzyma w napieciu, sam fakt, ze jest to oparte na faktach wzbudza wieksze zainteresowanie. Nie nalezy sie nastawiac na swietny film, ale obejrzec warto.