Zabrakło mi w nim smaczków, większej spójności (moim zdaniem za dużo wątków zostało rozpoczętych i to niepotrzebnie). Zgadzam się z niektórymi, że to główny bohater swoją grą aktorską bronił tego filmu, któremu przydałby się lepszy scenariusz. Artystycznie ok, ale bez szału, sporo scen niedociągniętych, mało wiarygodnych, na plus zasługują takie sceny jak wspólna modlitwa z wójtem (w czym tkwił ich konflikt, to ja do tej pory nie jestem pewien). Jakoś mi podpasowała rola Aleksandry Koniecznej (kościelnej), jak dla mnie jedna z niewielu postaci jakkolwiek tam ciekawych, intrygujących.

Film momentami po prostu nudził, mam z nim ten problem, że czułem manierę polskiego kina, której nie umiem do końca opisać. Taki pretensjonalizm połączony z lekką prymitywnością, Poza tym trochę irytował mnie motyw papierosa jako jedynego rekwizytu aktorów. Odbierałem wrażenie, że jak nie ma się czym aktor zająć, to niech sobie chociaż zapali i scena od razu nabierze klimatu. Może warto byłoby sięgnąć po jakieś alternatywy?

Oceniam film na 6, bo końcówką się trochę obronił, doceniam przekaz dzieła i starania Bartosza Bieleni, zabrakło mi "mięsa" w filmie i ciekawszego poprowadzenia akcji.