Próbowałem ten film obejrzeć w niedzielę w HBO (tak z ciekawości, bo nie jestem fanem) i poległem po 20 minutach. Następnie w poniedziałek ściąłem się ze zwolennikiem tegoż filmu i generalnie zwolennikiem gatunku. Padało wiele argumentów głównie takich, że widz się dobrze bawi, i które raczej mnie nie przekonały ale na końcu, kiedy mój adwersarz już właściwie opuszczał gardę, padło zdanie, które mnie zastanowiło i dało do myślenia:
" Film typu obejrzeć i zapomnieć, bo to widowiskowe badziewie bez większego sensu.".
I tu rzucam do dyskusji: to po co komu takie kino?!