Jak widać są osoby, które potrafią skrytykować jeszcze obiektywnie do nurtu sci-fi. A mam podobne zdanie.

Ziom, "nowi bohaterowie nie wiadomo skąd bez charyzmy"? Zarówno w DC jak i w Marvelu masz setki bohaterów, którzy pojawiają się w komiksach, natomiast w serialach i filmach jeszcze nie było o nich nawet wzmianki. Universa DC i Marvela są bardzo bogate, masz tam mnóstwo mniej znanych postaci, a którzy także odgrywają ważne role w historii wszechświata. Czy to nie dobrze, że dają mniej znanych bohaterów z komiksów na ekran, zamiast do pożygu męczyć Supermana, Flasha i Batmana?

Jedną z fundamentalnych zasad dobrego kina superbohaterskiego są ciekawi, charyzmatyczni bohaterowie, z którymi zbudujemy więź. Świeży przykład, bo jest to jedna ze składowych sukcesu Strażników Galaktyki. DC natomiast ma w zwyczajów wprowadzać owych "nowych bohaterów bez charyzmy nie wiadomo skąd", którzy często odrazu giną, ale tylko potęguje to chaos w tym uniwersum, bo są oni nam całkowicie obojętni. Puentując jeden znany superhohater, grany przez dobrego aktora (Iron Man, Batman) jest większą siłą napędową niż dziesiątki postaci typu Kapitan Marvel czy Hawkman.

Choć lubię The Rocka to od pewnego czasu mam podobne zdanie, że jego warsztat aktorski to 3 miny: wesoła, poważna i zdenerwowana, jednak ta ostatnia najmniej przekonująca.... Świetnie to widać w parodii szybkich i wściekłych gdzie koleś podrabiający the rocka genialnie go sparodiował właśnie tą pseudo groźną miną.

Sam film Black Adam jest nawet niezły, ale nijaka gra the rocka powoduje że film robi się nijaki i nudny, a widz szuka na ekranie innej postaci dzięki której dotrwa do końca seansu. Czy naprawdę twórcy filmu myśleli że cały czas poważny i mało mówiący Rock latający tu i ówdzie zaskarbi sobie sympatię widzów?

hmm i jak tu wytlumaczyc patolemingowi. moze siegnij najpierw po komiks, a pozniej sie wypowiadaj ? ewentualnie zaaplikuj facepalma z wyskoku.