Z The Rockiem grającym zdenerwowanego The Rocka oraz muzyką pasującą niczym bita śmietana do parówek Black Adam jest hamowany przez coraz bardziej bolesną linię fabularną i jeszcze gorsze postacie drugoplanowe, które odbierają filmowi wczesne oznaki, że chce zrobić coś trochę innego niż zwykłe origin story.