Porównując dwa filmy o podobnej tematyce, nakręcone w podobnym czasie, czyli John Wick i właśnie Equalizer, to zdecydowanie wygrywa w tej konfrontacji film z Denzelem. O wiele bardziej mi przypadł do gustu, niż John Wick, gdzie ze znużeniem oglądałem kolejne sceny. "Bez litości" trochę mi przypomina "Uprowadzoną", ale pierwszą, czyli najlepszą część. Generalnie film 7/10.
A mi dokładnie odwrotnie. Sztuczność scen walki w Equalizerze w porównaniu do świetnie wykonanych scen w Wicku - oczywista. Miałam wrażenie, że Denzel w ogóle nie musi wkładać wysiłku w pokonanie wroga co jest oczywistym idiotyzmem. No ale w takich sytuacjach zatrudnia się operatora kamery z Parkinsonem i załatwione. W Wicku sceny akcji są pięknie śledzone jednym ujęciem kamery a Keanu po kręceniu filmu faktycznie był posiniaczony i pokaleczony. Fabuła tu i tu gorzej niż średnia ale nie o to w tych filmach chodzi. Wick ZDECYDOWANIE wygrywa tę konfrontację.