to bardzo proste- bo uważam, że Jack miał bardziej przerażający śmiech i bardziej mrożące krew w żyłach spojrzenie. Naprawdę tego nie zrozumiałeś/aś?
A propos śmiechu -http://www.youtube.com/watch?v=tKmvXcdfOWg
Nie wiem jak dla was, ale jak dla mnie cała trójka niszczy.
Co do pytania - obaj są świetni na swój indywidualny sposób, ale ja wolę Ledgera.
Nie można zdecydować który lepszy bo to są zupełnie inne postacie.
Joker Heatha jest mroczny, przerażający, mimo że jest tak skrajną postacią myślimy że ta postać mogłaby żyć w naszej rzeczywistości.
Joker Nicholsona jest zupełnie inny. Jest przerażający ale również sam w sobie groteskowy i zupełnie oderwany od rzeczywistości( to zresztą specyfika Burtonowskiej wersji Batmana).
Obie kreacje wybitne i jedyne w swoim rodzaju.
Oczywiście Jack wygrywa z drag-queen-Ledgerem. Jack był już wtedy największym amerykańskim aktorem i zrobił sobie przyjemność zagrania w komiksowym filmie. Podszedł do tego na luzie, mógł poszaleć jak nigdy. I wspaniały wariat mu wyszedł.
Tymczasem młodzieżowy gwiazdor Ledger, wraz z młodzieżowym reżyserem Nolanem podeszli do tematu śmiertelnie poważnie, niczym do ekranizacji "Ryszarda III". I tak dostaliśmy kicz, który udaje, że jest dramatem sensacyjnym. Ledger się wyróżnia, ale tylko ze względu na drętwotę pozostałych aktorów.
a pojazd batmana zdecydowanie u Bartona .a jesli chodzi o JOKERA obaj zagrali mistrzowsko
ZDECYDOWANIE J.N! Dobra, postać jokera Ledger jest psycholem, ale TYLKO psycholem. H.L zapomniał chyba o jednej bardzo ważnej cesze prawdziwego Jokera. Poza psychopatią miał w sobie... dużo radości!!!!!!! Człowiek-dowcip, nieobliczalny prześmiewca ale radosny w swej chorej twórczości. A H.L rozwalał świat beznamiętnie, bez radości. Brakowało mi bardzo tej pasji, którą widać chociażby kiedy Joker-Jack wpada do galerii-restauracji i z ekipą przemalowuje obrazy, czy też całej atmosfery euforii jak wielkim pochodzie przed Gotham.
Dokładnie tak! Dla przykładu scena festynu, w którym Joker Nicholsona pyta się mieszkańców Gotham, gdzie jest Batman, udzielając od razu przekomicznej odpowiedzi: "Siedzi w domu i pierze swoje rajtuzy". Ten wzrok i psychodelia podczas zadawania pytania połączona z radosnym pląsem w momencie tekstu o rajtuzach! No i do tego późniejsza historyjka o chirurgu plastycznym, który "zawsze mówił, że skoro już umierać... to z uśmiechem!" Jack idealnie "zbalansował" tę postać i tylko on w jednej scenie potrafił być przerażający i zabawny jednocześnie.
Joker Ledgera był fenomenalny, oczywiście. Ale to ten Nicholsona był tym prawdziwym Jokerem, znanym z kart komiksów ;) Chociaż trzeba przyznać, że Heath był w TDK po prostu genialny ;D
Genialny to dla mnie za duże słowo! Ludzie zgłupieli na temat H.L bo zmarł - takie moje odczucie. Wiem, że to inne filmy, inna koncepcja itd ale Joker to pełen charyzmy i radości psychopata, a nie podśmiewający się pod nosem, wymakeupowany w żałosny sposób, rozchwiany emo nastolatek no i do tego miał drażniącym sposobem mówienia. Nie mówię, że H.L nie miał talentu. Mówię, ze cała ta legendarna otoczka wokoł jego posatci- jokera jest moim skromnym zdaniem przesadzona.
Co do legendarnej otoczki wokół Jokera Heath Ledgera, to muszę się z tobą zgodzić, ale właściwie H.L. dobrze zagrał w ,,Mrocznym Rycerzu", choć osobiście wolę kreację Nicholsona
Tak racja zgadzam się w 100% Jocker ma się bawić całą tą sytuacją a w filmie Nolana chyba trochę o tym zapomnieli.
A moim zdaniem to porównanie jest bez sensu i twierdzenie, że ludzie mają świra na punkcie H.L. również. Oby dwu aktorów znam i uwielbiam, wiem, że Jack jest bardziej doświadczony, ale Heath grał genialnie i naprawdę szkoda, że jego kariera skończyła się tak szybko i nieszczęśliwie. Nicholson genialnie wykreował postać Jokera - psychopaty, szaleńca i ... przezabawnego gościa. Natomiast Joker Ledgera był niezwykle prawdziwy, psychologiczny, nieraz straszny. Zresztą trzeba dodać, że wyjątkowo poświęcił się dla tej roli. Obaj zagrali fenomenalnie, stworzyli dwie, odmienne oblicza tej samej postaci. Nie uważam, iż nie można powiedzieć, że woli się jednego, ale po co od razu czepiać się i krytykować drugiego? Każdy zagrał inaczej, pamiętajcie, że nie ma aktorów grających tak samo. Przy okazji, nie uważam, aby Ledger był "gwiazdą jednego filmu". Widziałam wiele obrazów z nim i naprawdę, moim zdaniem gdyby żył mógłby dojść bardzo, ale to bardzo daleko i zdobyć jeszcze nie jednego Oscara. R.I.P.
Według mnie Ledger, jak na niego patrzyłem jako Jokera, widziałem 100% wariata z uśmiechem na twarzy zdolnego pozabijać wszystkich ludzi bez skrupułów. Nie zgodziłbym się z tobą cruz. J.N też był genialny w swojej kreacji ale zabrakło mu tego wariata. Może wyda wam się to śmieszne, ale ja w pewnym momencie jak oglądałem Ledgera to miałem wrażenie jakby on był rzeczywiście takim psycholem.
Az mi sie przypomnial powod rozlamu kruchego sojuszu miedzy Jokerem a Carnagem....tyle w kwesti "pozabijania wszystkich ludzi".
Obydwoje genialni. Jeżeli już bym musiał to wybrałbym Nicholsona (ale naprawdę minimalna przewaga).
powiem wam coś. Obydwu mógłby przeskoczyć tylko jeden osobnik, który niestety już nie żyje. To Leon Niemczyk. Jak sobie przypomnę Filipa Golarza i cesarsko-królewskiego żandarma z CK dezerterów, który w jednej chwili śmieje się do rozpuku na sali sądowej a w następnej poważnieje po zbesztaniu przez sędziego... Ciarki przechodzą po plecach.
Ci dwaj genialni aktorzy zagrali zupełnie różnych Jokerów. Jack zagrał komiksową wersję z wpadnięciem do toksyn, który z uśmiechem na twarzy i tanecznym krokiem mści się na swoich dawnych "przyjaciołach" . A Heath zagrał współczesną wersję, człowieka, który kocha siać chaos i manipulowanie ludźmi. Uważam, ze każdy z nich odwalił kawał dobrej roboty, jednak jestem za Ledgerem.
Popieram Nicholson to Joker, przy którym pamiętamy że to "tylko bajka" a Ledger to po prostu inteligentny psychopata z bliznami kolorową gębą i zielonymi włosami jest to bardziej realna postać dlatego gdyby mnie ktoś zmuszał do decyzji powiem Ledger
Nie ma takiego czegoś jak "współczesna wersja Jokera". Nicholson zagrał Jokera, takim jakim być powinien, a Ledger zagrał zwyczajnie wizję jaką sobie obmyślił Nolan co sprawiło że wyglądał i nazywał się Joker, ale Jokera to on nie grał.
"współczesny" joker - pisząc to miałem na myśli, że Nolan swoje filmy robił bardziej pod życie niż pod bajkę, nie ma żadnej wzmianki o jokeru, który wpadł do zbiornika z toksynami, jego przeszłość jest tajemnicą
Ledger świetny, ale z psychiatrycznego punktu widzenia dość przeciętny, melancholijny psychopata zabijający z absolutną obojętnością. Nicholson doskonały, psychopata komik, szajbus zabijający z tą chorą radością i jeszcze bardziej chorym śmiechem. W porównaniu powiedziałbym że Ledger zagrał Jokera a Nicholson TO Joker.
Joker Nolana zabijał z absolutną obojętnością? Chyba nie do końca się zgodzę... W sumie nie mieliśmy zbyt wielu takich prawdziwych aktów zabijania przez Jokera nolanowskiego, samych zabójstw właściwie nie pokazywali. Za to w scenie, w której Joker rozmawia z policjantem mówi, że używa noża, bo chce oglądać te wszystkie emocje na twarzach ludzi, którzy umierają, że dowiaduje się wtedy, jacy są naprawdę. Według mnie nie świadczy to o obojętności... Ale to tylko moje zdanie, na temat Jokera Burtona się nie wypowiadam, bo jeszcze nie widziałam :)
Zdecydowanie Nicholson. Joker Nolana jest zbyt jednowymiarowy osobowosciowo przez co nudny i plaski. Taki wspolczesny do bolu psychopata, tyle, ze z umalowana geba. Burtonowski Joker to mieszanka o wiele ciekawsza, barwniejsza, bardziej zlozona i szalona.
Nicholson :) Jest bardziej szalony, psychiczny, wariacki, jest po prostu uśmiechniętym jokerem do bólu ;D
Nie wiem czy da się ich porównać. Zagrali tą samą, a jednak zupełnie inną postać. Nicholson zagrał postać wierną komiksowemu pierwowzorowi ( szaloną, przerysowaną i nieco karykaturalną), a Ledger bardziej dostosowaną do współczesnego widza ( wyrachowanego, inteligentnego psychopaty).