Zdjęcia są olśniewające, pomysły na stany "pośrednie i pomiędzy" wysublimowane i zachwycające precyzją, w tym, co chcą nam pokazać. Oczywiście, że to film osobisty. Ale nie tylko. Dużo nam mówi i o Meksyku i o byciu w jednym ze stanów bardo (między odrodzeniem a śmiercią, albo odwrotnie). Sceny obrazujące zaginięcia ludzi, krótkie ale przejmujące do bólu obrazy skutków kolonializmu Hiszpanii, walka o to by móc powiedzieć: "to mój dom" i wiele innych czynią ten seans więcej niż satysfakcjonującym.