dobry film, historie trzymają w napięciu, obsada jak i gra aktorska super, ale...
Nie da się ukryć, że to specyficzne kino, a ostatnia historia kończy się bardzo dziwnie...
Konczy sie dziwnie bo pasazerowie wlasnie zdali sobie sprawe ze nie zyja, wiec podazajac tym tropem staneli przez brama/drzwiami za ktorymi osadzone bedzie czy pojda do nieba czy piekla. Takze cala historia troche z innej bajki :)
a, to o to chodzilo... No coz, tak mnie to wynudzilo, ze przestalam sluchac co gledza, wiec bylam mocno zdziwiona ich zachowaniem na koncu.
Właściwie to nic nie wskazywało na to, że pasażerowie nie żyją, dopóki Thigpen nie nazwał siebie i Clarence'a "reapers". Traper omyłkowo wziął ich za łowców nagród i wszyscy to kupili, przyznaję, że sama się nabrałam.
A damulka konsekwentnie myliła się, odnosząc się do męża w czasie przeszłym ("był... to znaczy jest wybitnym wykładowcą"). Może jednak warto było słuchać, co ględzą :)
nic mnie tam nie trzymalo w napieciu... Caly czas czekalam kiedy wreszcie bedzie to jakies mocne uderzenie, ten jakis huk i wstrzas, co do ktorego ma mnie zmylic spokojna, flegmatyczna narracja o niczym... i jedno wielkie gie, nic takiego nie bylo.
Czy naprawdę musi nas coś aż bić po mordzie, żebyśmy zauważyli, że otrzymaliśmy mocne uderzenie? Przecież flegmatyczna rozmowa genialnie rozegrana przez wyśmienitych aktorów (Tyne Dale, Saul Rubinek, Brendan Gleeson!) to majstersztyk. Czasami obcowanie z takim zdarzeniem dostarcza więcej przeżyć, niż niejedno buuum.
A cały film jest po prostu próbą ostatecznego pogrzebania etosu Dzikiego Zachodu.
Odnioslam sie do trzymania w napieciu - mnie nic nie trzymalo. Tak, mentalnie to mnie nie obilo po mordzie, a powinno. Nie oczekiwalma akcji i przyznaje, ze jak juz byla, to byla mocna w realizacji. Za to wlasnie mocne uderzenie mentalne lezalo i kwiczalo. I przykladem tego jest wlasnie ostatnia nowelka, zrealizowana w sposob tak nudny, tak uspypiajacy, tak nieciekawy, ze widzowi umyka sedno pomyslu i puenta. Ja o przedmowcy udawadaniaja, ze w tym wlasnie tkwi nieudanie pomyslu.
I prosze czytac ze zrozumieniem, absolutnie nie mowilam o ordynarnej strzelaninie czy czyms w tym rodzaju.
Wsrod opinii na temat tych nowelek widzowie zachwycaja sie pierwsza, bo ona wlasnie ma w sobie dawnych braci Coenow, a dalej jest smetnie i nudno. Juz nawet nie chodzi o brak akcji, ale o brak zawirowania, prawdziwego zaskoczenia rozwojem pomyslu.
Zabraklo mi tutaj rozwiazan na miare zaskakiwania pomyslem jak w Czterech Pokojach Tarantino czy wlasnie The Hudsucker Proxy. Pokaz mi choc jeden motyw w tych nowelkach, ktory nie byl wtorny, juz gdzies widziany, a na pewno przewidywalny? To mialo byc chyba cos w rodzaju Strefy mroku w klimatach Dzikiego Zachodu i nieco wykrzywionych realiach tamtej epoji oraz gatunki i moim zdaniem i niektorych innych osob, wlasnie to kompletnie nie wyszlo acz zamyls wlasnie byl swietny, tylko realizacja padla, skupiajaca sie glownie na ladnych obrazkach z epoki i na bardzo standardowych pomyslach. Tam powinna byc albo mocna, uderzajaca po uczuciach fabula, pozwalajaca sie zastanowic nad czyms, miec dylemat albo miec jakies uczucia wobec bohaterow albo porzadnny twist co do rozowju fabuly. To pierwsze ma opowiesc o poszukiwaczu zlota, chociaz powinno sie to inaczej skonczyc, to drugie moglaby miec ostatnia opowiesc, gdyby byla lepiej zrealizowana i jednak nie oklepana (Szosty zmysl i takie tam), a pierwsza nowelka nie ma moze twistu, ale jest rozkosznie absurdalna w stylistyce.
Ale skończ już ględzić...Gdzie nie spojrzę w komentarze, tam się pojawiasz z wywodami.
Akurat dał bardzo spoko wywód, uzasadniony i dokładny, fajna interpretacja i myślę, że to wartościowy wkład do dyskusji.
Na przykładzie alisspl widać doskonale jak zgniłe i zgorzkniałe są gusta i procesy poznawcze obecnego widza. Perfekcyjnie wyreżyserowany i wybitnie zagrany dialog z ukrytą głębią i finałem godnym mistrzów kina nudzi i nie daje powodu do zadumy. Widz XXI wieku potrzebuje papki na tacy serwowanej z porcją adnotacji tak aby nie daj Boże nie było trzeba uruchamiać procesów myślowych i szukać sensu w przekazie.
Smutne to. Jeśli nawet nie rozumie się przesłania tej sceny (jak ja w trakcie i po jej oglądnięciu), to sama scena i dialogi są naprawdę wciągające. A żeby zrobić ukłon w stronę alisspl, to przyznać trzeba, że ukryte przesłanie tej sceny jest chyba najtrudniejsze do spostrzeżenia.
Może to nie był po prostu dzień na taki film, wymagający od widza refleksji, dla allispl? Myślę, że powinna dać mu szansę jeszcze raz, bo to naprawdę dobre kino.
Na szczęście nie każdy. Mnie bardzo pozytywnie zaskoczył ten film, choć nie nastawiałam się na coś co w ogóle mogło by mnie aż tak poruszyć. Minęły dwa dni a ja nadal mam wiele przemyśleń i cholernie dobrze mi z tym. Cieszę się, że po raz kolejny dałam szansę dzielu, które teoretycznie, w założeniu 'nie miało ' do mnie trafić. Warto mieć otwarty umysł.
Z całym szacunkiem, ale ludzie dający takim filmom mniej niż 6/10 są zwykłymi debilami od avengers, czy filmów sensacyjnych dla motłochu.
Fakt, Avangers to bezrefleksyjna papka dla widzów pokroju alisspl, ale w Infinity War mimo wszystko jest jakieś przesłanie. Można z tego filmu wyciągnąć refleksje.
Zły Thanos, niekoniecznie jest taki zły. Zahacza o rolę dramatyczną ze swoimi uczuciami, osobistymi rozterkami i próbą ratowania świata na swój sposób. Cechuje się cierpliwością i pomimo porażek i dużych wyrzeczeń dąży zrealizowania swej idei. Nie dla własnego dobra, ale w jego mniemaniu dla dobra Wszechświata. Widz może zobaczyć, że aby osiągnąć coś wielkiego, niektórzy są w stanie poświęcić ukochanych bliskich.
Sama postawa Thanosa i czy ma choćby częściową rację, to właśnie miejsce na ewentualną refleksję. Szkoda, że dopiero jako puenta całego filmu, a nie jak w przypadku "Ballady..." co kilkanaście minut.