I po 13 latach wzlotów i, niestety w głównej mierze, upadków historia zatoczyła koło i powróciła do punktu wyjścia. Po części numer siedem byłem przekonany, że seria zdycha właśnie w niezasłużonej, bardzo bolesnej i żałosnej agonii, jednak nic bardziej mylnego. Udało się ściągnąć wszystkich aktorów i jeszcze raz zachęcić do zagrania prawie tego samego. I w tym wypadku jak znana reklamowa prawda mówi prawie robi wielką różnicę. O ile pierwsza część (plus ewentualnie jeszcze dwie kolejne) można uznać za swego rodzaju manifest młodego pokolenia i najbardziej znaną komedię młodzieżową w historii, tak już ósmy z kolei film jest prośbą trzydziestoletnich białych kołnierzyków o wolność i powrót lat szczenięcych. Co łączy oba filmy? To, że są po prostu doskonałymi komediami, a wyłapywanie wszystkich linków do oryginalnego 'American Pie' w 'Reunion' dodatkowo dostarcza ogromną frajdę fanom. I to właśnie dla nich pozycja jest jak najbardziej obowiązkowa. A jak ktoś jakimś cudem pierwszego 'AP' nie zna niech najlepiej obejrzy go przed 'Reunion', inaczej sporo wątków może być niezrozumiałych, ot, choćby z matką Stiflera. I mam tylko nadzieję, że to już ostatni film, definitywne zamknięcie serii w doskonałym, efektownym stylu, pozostawiając po sobie same dobre wrażenia.