Podstawowa trylogia "American Pie" jest niemożliwie zajebista. Część 4. też mi się podobała, mimo iż nie było Jima, Fincha, Kevina, Stiflera (Matt nie jest tak zajebisty jak brat, ale ujdzie), czy też Mamy Stiflera. Ale w pierwszych 4 częściach było o wiele mniej dymania się, przeważały tam głównie fajne teksty i jakieś proste morały, a tutaj? Nie było też tak, że każda dziewczyna, która jest na ekranie to fajna dupa, tak jak tutaj! No bez przesady! Ta część dostanie ode mnie 5/10, i tak wysoko.
Poza tym przesadzją z tymi Stiflerami. Dwight i Eric nie dorastają do pięt Mattowi, nie mówiąc już o Stevie.