Właściwie to o wiele więcej tu różnic niż podobnieństw do książki Rogera Zelaznego. Tanner jest tu przeciętnym pozytywnym bohaterem, jakich pełno w amerykańskim kinie lat 70-tych. W książce natomiast był z niego niesamowity drań - o wiele ciekawsza postać. Główny motyw książki też został zmieniony. Na szczęście, jeśli zapomnimy o powieści Zelaznego, okaże się, że film się broni na swój sposób. Jest to solidne kino postapokaliptyczne z lat 70-tych. Bohaterowie dają się lubić i łatwo się wczuć w ich sytuację. Ciężarówka, którą podróżują jest świetnie wykonana. A cały film oglądałem bez cienia znudzenia. Jedynie zbyt optymistyczne zakończenie mi nie podeszło.