PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=646045}

Adwokat

The Counselor
5,2 39 182
oceny
5,2 10 1 39182
4,6 25
ocen krytyków
Adwokat
powrót do forum filmu Adwokat

Odnośnie recenzji, nie rozumiem napastliwego tonu, który dominuje w komentarzach. Może i jest nieco upoetyzowana, ale bez przesady. W odniesieniu do obrazu fraza: „Rozpięty między glamourem salonów a pustynnym zadupiem…”, wydaje się całkiem trafiona i dobrze oddaje klimat opowieści. Trzeba sporo złej woli, żeby tego nie dostrzec, przy okazji imputując autorowi uprawianie „pseudointelektualnego bełkotu”. Część komentatorów usiłuje punktować rzekome niedostatki intelektualne recenzenta, jednocześnie uchylając się od samodzielnej wypowiedzi dotyczącej filmu. Rzecz jasna można osią krytyki uczynić swe niezadowolenie z takiego, a nie innego kształtu recenzji, przy okazji całkowicie ignorując film, jednak autorzy tego typu wpisów wydają się nie dostrzegać rażącej dysproporcji pomiędzy poziomem swoich oczekiwań, a wkładem własnym w całość dyskusji. Jeśli komuś tak bardzo brakuje „właściwej” recenzji i wie jak ją napisać, to może po prostu obejrzy film i umieści w komentarzu swój majstersztyk, zamiast bezproduktywnie ubijać żółć.

Trudno się z autorem tekstu nie zgodzić co najmniej w jednym, „Adwokat” to moralitet udający kryminał. W moim odczuciu udający bardzo kiepsko.

W świecie, w którym liczy się jedynie zysk, interes jest stawiany na pierwszym miejscu. To oczywiście w żaden sposób nie wyklucza komponentu emocjonalnego, ale odnoszę wrażenie, że ten, kto pociągał za sznurki eliminując bohaterów, dał się całkowicie ponieść żądzy czystego okrucieństwa. Rozumiem, że skuteczni gangsterzy muszą być bezwzględni, zatem nie cofną się przed zastraszaniem, szantażem, a w razie potrzeby torturami lub morderstwem, ale po co wyżywać się na Adwokacie, porywając jego narzeczoną, tylko po to aby (najprawdopodobniej) wykorzystać ją w produkcji snuff i wysłać nieszczęśnikowi nagranie z zapisem męki ukochanej? Jaki był cel tak skomplikowanej i okrutnej gry? Po co racjonalnie myślący biznesmen (choćby i głowa narkotykowego kartelu) miał się w taki sposób znęcać nad ofiarą, którą i tak ma na widelcu? Kto tu podejmuje decyzje, kalkulujący na chłodno żądny zysku narkotykowy boss, czy psychopata upajający się cierpieniem ofiar? Jest dla mnie jasne, że szef kartelu może być psychopatą, jednak nawet wtedy zyski muszą być dla niego sprawą priorytetową, w innym przypadku ludzie z jego otoczenia szybko się go pozbędą. Tutaj żądza mordu zdaje się dominować. Nikt nie domaga się zwrotu łupu, nikt nie usiłuje dociec, kto i jak faktycznie przejął pieniądze/narkotyki (to chyba informacje istotne dla grupy przestępczej, która właśnie została wykiwana). Nie wiadomo, co poszło źle. Po prostu widz jest informowany, że już jest źle i od tej pory ludzie będą ginąć. Po co narkotykowy kartel, który jednorazowo przemyca towar o wartości 20 mln, brał do spółki właściciela nocnych klubów i prawnika? Czy to oni mieli być odbiorcami i zrzucić się na zapłatę? W ogóle scenarzysta chce narzucić widzowi narrację, w której „tak po prostu musi być”. Nigdzie nie ukazano racjonalnego mechanizmu stojącego za rozwojem wypadków. Skoro ideą było pokazanie braku racjonalności, mrocznego fatum, okrucieństwa systemu wymykającego się logice, czy wreszcie sugestia, iż za wszystkim kryją się jakieś mroczne siły chaosu, żerujące na ludzkim strachu i chciwości, to należało cały świat przedstawiony odpowiednio odmalować. Tu z jednej strony mamy chłodne kalkulacje, kilogramy, miliony, ustalanie tras przerzutu, inwestycje, pożyczki, inwigilację i zastawianie pułapek, z drugiej klimat niczym u Lyncha. Wszystko się rozjeżdża, pozostawiając widza z poczuciem braku fabularnej spójności. Być może zresztą taki był zamysł twórców.

Nie sposób się jednak zgodzić, iż całość została starannie rozegrana niczym partia szachów. Fabuła „Adwokata” to raczej zbryzgana krwią szachownica, na którą ciśnięto niedbale figury bohaterów, chyba w nadziei na jakiś szatański gambit. Jednak morderstwa ukazane na ekranie pozostawiają widza obojętnym, bo tak naprawdę nie wie on do końca czemu mają służyć. Czy to zemsta? Jeśli tak, to za co? Ktoś ukradł pieniądze, ale dlaczego postanowiono wyeliminować właśnie tych ludzi? Przecież nikt się od nich nie domaga zwrotu kasy ani narkotyków. Czy umierają jedynie za to, że zdecydowali się na brudne interesy? Gdy Reiner opisuje „bolo”, od razu wiadomo, że zobaczymy tę maszynkę w akcji. Kiedy pada hasło „snuff”, z miejsca przeczuwamy, że niewinna narzeczona głównego bohatera „wystąpi” w takiej produkcji. Po co w ogóle wątek motocyklisty i jego matki? Nie odgrywają w całej historii żadnej roli. Sugestia, iż prześladowca Adwokata podejrzewa go o konszachty z osadzoną, a ta z kolei jest jakąś znaczącą figurą w świecie przestępczym, jest za słaba, aby mogła w jakikolwiek sposób racjonalizować to, co oglądamy.

Przy okazji warto zwrócić uwagę na kilka szczegółów, które także budzą poważne wątpliwości. Np. morderca, który mierzy w salonie motocykl, po to, aby potem wyregulować wysokość rozpięcia drutu w celu dekapitacji motocyklisty. To po prostu bujda na resorach. Dane o wymiarach dowolnego modelu można uzyskać anonimowo, bez potrzeby zwracania na siebie uwagi, zaś całe to zastawianie pułapki na publicznej drodze jest po prostu śmieszne. Kiedy oglądamy bandytę przy pracy, słońce stoi jeszcze wysoko. Ustawia reflektory samochodowe w taki sposób, aby w odpowiednim momencie rozproszyć uwagę nadjeżdżającego, który rzecz jasna usłużnie unosi głowę, choć naturalna pozycja przy szybkiej jeździe to mocno pochylona sylwetka. Do morderstwa dochodzi już w nocy. Morderca „wie”, że wszystko się uda i oczywiście wszystko się udaje, nikt inny nie korzysta z drogi (choć byłoby naprawdę zabawnie oglądać minę zabójcy, który patrzy jak jego misterną pułapkę zrywa np. rozpędzona ciężarówka, najlepiej tuż przed przejazdem niedoszłej ofiary), drut idealnie trafia w szyję, droga puściutka przez długi czas, itd. Co symbolizuje scena oglądania diamentów? Po co naturalistyczne sceny strzelaniny na drodze i remontu pokiereszowanej cysterny, skoro to moralitet? Co wnosi dialog o wożeniu bez celu zwłok w beczce? Po co na ekranie Malkina irytująca księdza w konfesjonale, tudzież onanizująca się na przedniej szybie samochodu (czy dzięki temu jest bardziej przerażająca, intrygująca)? W jaki sposób te obrazy i teksty popychają fabułę? Jeżeli to wszystko przypowieść, to czego widz miał się dowiedzieć o świecie bohaterów? „Chaos rządzi!” (jak w nieszczęsnym „Antychryście”). Nie rób interesów z handlarzami narkotyków, bo ci utną głowę? Nie bądź chciwy, to dłużej pożyjesz? Nie wiąż się z wariatką, bo może ci wyruchać brykę? Skoro „Adwokat” to głęboko przejmujące studium przemożnej siły fatum, to chyba w grę nie mogą wchodzić podobne dyrdymały.

Ogólne wrażenie to kompletny brak logiki. Postacie mówią i robią rzeczy, w które trudno uwierzyć. Dobrzy aktorzy, dobra gra, każda scena z osobna nakręcona bardzo sprawnie, klimat jest… tylko sensu brak, podobnie jak w większości filmów Lyncha. Scott w naprawdę słabej formie.

ocenił(a) film na 7

Według mnie ta dawka okrucieństwa, idzie w parze z pewną łaskawością wobec głównego bohatera. Polega ona na wiedzy, która jest przekazywana Adwokatowi. Uderzyło mnie to, że Adwokat właściwie nie ma za wiele do powiedzenia swoim rozmówcom, tak jakby pełnił rolę ucznia. Natomiast na każdym etapie upadku bohatera może on liczyć na kogoś w rodzaju nauczyciela, który mu tłumaczy sytuację, ostrzega np.: handlarz diamentów, Westray, czy wreszcie Jefe.

Możliwe, że to nadinterpretacja, ale film skojarzył mi się z Kandydem Woltera. Adwokat żył sobie w najlepszym z możliwych światów z Laurą. To, że chciał czegoś więcej, czegoś poza doglądaniem własnego ogródka doprowadziło, że trafił do innego, okrutnego świata ("czyny mają swoje konsekwencje, z których rodzą się nowe światy" mniej więcej o tym mówi Adwokatowi Jefe). Tego świata dopiero się uczy. W świecie tym najpierw się strzela, a później sprawdza kogo się zabiło. Jest to świat, w którym dla dowcipu podrzuca się beczki ze zwłokami. Świat, w którym nawet pośrednik Westray musi, prawdopodobnie brutalnie, reagować na najmniejsze potknięcie (mówi Adwokatowi, że wysłał dwóch ludzi do ochroniarza, który mu podbił oko), a co dopiero kartel. Świat, w którym żyją drapieżniki, takie jak Malkina.

Dla Malkiny bezpieczny, łagodny świat Laury to jakaś ciekawostka, podobnie jak pobożność (dlatego też udaje się do spowiedzi). To jej knowania doprowadzają do tragedii. Ona zleca zabójstwo motocyklisty, który miał odstawić ciężarówkę z narkotykami do miejsca docelowego. To ona planowała przejąć ciężarówkę z pomocą wynajętych zbirów. Jak pokazuje scena strzelaniny na drodze plan jej nie zostaje zrealizowany - ludzie kartelu odbijają ciężarówkę. Po odzyskaniu ciężarówki kartel jeszcze musi zareagować na potknięcie, tak by sytuacja powróciła do równowagi.

Ale to, że odpowiedzialność za porwanie ciężarówki spada na Adwokata jest mocno pokrętne. Ja to zrozumiałem tak: motocyklista jest synem kobiety w więzieniu, do której został przydzielony Adwokat. Syn za szybką jazdę trafia do aresztu, a Adwokat pomaga mu z niego wyjść, płacąc kaucję. Po wyjściu z aresztu motocyklista zostaje zamordowany. I ten przypadek - to, że Adwokat pomógł motocykliście wyjść z aresztu rzuca na bohatera, jak również na jego wspólników, cień podejrzenia kartelu.

Ludzie narzekają, że ten film jest przegadany, trochę pretensjonalny. Ale mi podobają się te mędrkowania postaci. Mają w sobie jakąś jakość. A może to po prostu mój sentyment do Cormaca McCarthy.

Mierzenie motocyklu w salonie za to było pocieszne :)

synku, dobrego filmu nie zauwazylbys nawet gdyby ci usiadl na twarzy.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones