Pierwszy film Greenwaya, który widziałem i jestem mile zaskoczony =) Czasami, gdy oglądałem ten film czułem się jakbym czytał książkę Friedmana "Pan niepokorny - kulturowa historia penisa", szczególnie, gdy ojciec Storeya mówił synowi, jakim to wspaniałym narzędziem jest penis pod względem budowy ;) W kilku momentach widać wyraźną inspirację Allenem, głównie, gdy Storey Emmenthal pokazywał swą narcystyczną stronę. W sumie jest w tym filmie coś pociągąjacego. Ukazuje różne skłonności czy fantazje mężczyzn do kobiet, takie jak naga zakonnica czy seks z kobietą w ciąży. Zresztą sam reżyser przyznaje się do tego, że umieścił tu swe fantazje, wymyślając dialog:
Philip - Jak myślisz, jak wielu reżyserów tworzy filmy po to, żeby spełnić swe marzenia seksualne?
Storey - Myślę, że większość.
Niesamowicie spodobała mi się scena z Mio tańczącą i śpiewającą przy wielkiej świni. Nie wiem co w tym takiego fajnego, ale wg mnie było to świetne :D Muszę pochwalić zdjęcia oraz grę aktorów, tutaj nic nie mam do zarzucenia. Czasami tylko te dziwne odgłosy Mio irytowały, no i to, że jest zbyt wiele scen, gdy widzimy pałę 70-letniego dziadka. Czasami też zdarzało się reżyserowi popaść w pseudointelektualne idiotyzmy, choć to rzadkość. Często też wkradała się nuda, za to właśnie taka, a nie inna ocena. 7-/10