Haneke jeszcze sprzed międzynarodowych sukcesów. Kilka przeplatających się wątków, które prowadzą do z góry zapowiedzianego finału: krwawej strzelaniny w jednym z wiedeńskich banków. Ten sam, wyrazisty, przerażająco chłodny styl, co w późniejszych dokonaniach Austriaka, choć do takiego "Cache" czy "Pianistka" zdecydowanie jeszcze daleko. Pozycja na pewno niełatwa w odbiorze, ale opłaca się. Zresztą, w kinie Hanekego jest coś, co sprawia, ze nie sposób oderwać wzroku od ekranu. Ten beznamiętny ton, ciąg pozornie nieznaczących scen, które, koniec końców, zawsze ujawniają swój sens - "71 fragmente..." ogląda się, podobnie jak inne dokonania zdobywcy Złotej Palmy, jednym tchem. Kilka sekwencji jest wprost miażdżących, pośród nich wyróżniłbym wspólny małżeński obiad - scena, która po prostu mnie "zniszczyła", że posłużę się takim określeniem. Daję zaledwie 7, jako że, jak na tego twórcę, nie jest to mimo wszystko żadna rewelacja, co bynajmniej nie oznacza, że nie warto.
Widziałem wszystko Hanekego i żaden film nie zrobił takiego wrażenia na mnie jak ten, cenię go najwyżej ze wszystkich dokonań tego reżysera
ja nie widziałem wszytskich a każdy który widzę robi na mnie nasamowite wrażenie! gdzie mogę ten film zobaczyc prosze o wskazówkę, dziekuje z góry i pozdrawiam!