"zerżnę cię tak, że twój krzyk usłyszą w Warszawie", albo "zerżnę cię tak, że nie będziesz mogła siedzieć"... serio?
Nic się kupy nie trzyma
Główna bohaterka ma jakiś problem do swojego faceta bo napisał jej na urodziny przemowę po włosku i zaśpiewał sto lat. Siedziała zażenowana po czym wyszła z przyjęcia.
Następnego dnia obraziła się na partnera, bo gdzieś na chwilę wyszedł i zostawił ją rzekomo samą w jej urodziny. Aha? Przecież czilowałaś na basenie z najlepszą przyjaciółką, a on dosłownie zaraz wrócił, a ty go na powitanie wepchnęłaś do basenu i uciekłaś.
> bohaterka spotyka potem Massimo, który ją porywa
> ona chce uciekać ale coś jej to nie wychodzi
> Massimo Srasimo gada, że nie zrobi nic bez jej zgody, podczas gdy maca ją po cyckach bez jej zgody
> ma 365 dni na zakochanie się w nim, wyjeżdżają na Sycylię, BEZ JEJ ZGODY
> Laura ogólnie jest nieznośna, wszystkich wkurza
> wpada do wody, Massimo ją ratuje, łał ona po tym się w nim zakochuje
> kolejna scena erotyczna (pierwsze zbliżenie głównych bohaterów, ale nie pierwsza taka scnea), której towarzyszy nieznośna muzyka, totalnie nie przypomina to klimatów erotycznych, bardziej tanią dyskotekę
> dawaj Laura, idziemy na bal
> Laura się przebiera (PO RAZ KOLEJNY ALE NIE OSTATNI) - na tej scenie umarłam, gdyż znowu powalili mnie muzyką do filmu, otóż puścili Toca Toca, ponadto stylistami Laury byli Gabierl i Rafał z "Królowych Życia" xD
> coś tam coś tam jest bal, przyszła ex Massimo i mówi że zabije Laurę no spoko
> Massimo każe Laurze wracać do Warszawy bo on chce załatwić te swoją ex
> w sumie to nwm czy ją zabił, chyba tak
> Laura ma gdzieś, że Massimo to morderca i wyznaje mu miłość, będzie s e k s
> ZARĘCZAJĄ SIĘ, LAURA ZACHODZI W CIĄŻĘ
> ktoś zabije Laurę, nie mam pojęcia kto, Massimo jest smutny
> KONIEC
Ten film wygląda jak opwowiadanie na wattpadzie napisane przez napaloną 14latkę, kochającą bed bojów, morderców i brutali w łóżku, która jednak o seksie nie ma prawdziwego pojęcia.
Jedyną fajną stroną filmu, którą polubiłam, była najlepsza przyjaciółka Laury. Dosyć stereotypowa postać (no podobnie jak wszystkie INNE), ale to nawet u niej działało i zaśmiałam się kilka razy, gdy ona była na ekranie. Myślę, że aktorka jako jedyna nie podeszła do tego filmu na poważnie i po prostu zaczęła się bawić tą postacią, co wyszło jej na plus. Naprawdę bardzo naturalnie wyszła i zagrała.
Oprócz tego, wiadomo, świetnie kostiumy, ładne otoczenie.
Ale to wszystko, reszta jest badziewiem totalnym, nie ma żadnego powodu do obejrzenia tego filmu, jak tylko pragnienie pociśnięcia z niego beki.