PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1458}

2001: Odyseja kosmiczna

2001: A Space Odyssey
7,7 139 932
oceny
7,7 10 1 139932
8,8 48
ocen krytyków
2001: Odyseja kosmiczna
powrót do forum filmu 2001: Odyseja kosmiczna

Zacznijmy od przykładu:
Obraz Picassa "Panny z Avignon" to klasyk, arcydzieło sztuki XX w. Jednak ktoś kto w ogóle nie zna się na sztuce powie "To arcydzieło? Przecież ja też bym tak potrafił namalować! Co w tym niesamowitego?!". Natomiast większość domorosłych koneserów sztuki wręcz będzie sakralizować to dzieło, mimo, że sami go nie rozumieją- "no ale to klasyk przecież!". Tak właśnie będą bezsensownie obrzucać się wyzwiskami, aż im ktoś wyłączy internet.

Z filmem jest trudniej, o ile sztuka malarska ma długie tradycje i jest dobrze opisana, o tyle kinematografia jest dosyć młodą dziedziną i do tego naszą czołową rozrywką. Tutaj mamy kolejny problem, bo "filmem" nazywamy zarówno horror z keczupem i gumowym, 30 metrowym wężem, jak i twory kina ambitnego, czy niszowego. Czasem trudno powiedzieć kiedy film pełni funkcję czysto rozrywkową, a kiedy staje się sztuką. Twórcy filmów dążą do tego aby osiągnąć nieosiągalny aurea mediocritas, aby film był sztuką, która dostarcza rozrywki... Co jest chyba niewykonalne.

Kiedyś w wypożyczalni DVD znalazłem Odyseję pomiędzy serią Obcy, a Gwiezdnymi Wojnami- w tym momencie każdy fan Odysei/Obcego/Gwiezdnych Wojen się oburza, bo "jak to! Mój ukochany film obok tych gniotów?!". No i to jest właśnie problem, każdy z tych filmów jest klasykiem, ale w swoim kalibrze. Np. komentarz typu: "Odyseja to nudny gniot LOL, Alien lepszy", to tak jak napisać "wózki widłowe są nudne ROTFL łodzie podwodne są lepsze", albo "dżem jest niesmacznym gniotem, zamiast go jeść lepiej pomalować sufit".

Obrzucanie błotem filmu Kubricka nie ma sensu. Wielu ludziom się nie podoba, uważają, że jest nielogiczny, nudny, że prezentowane sceny nie mają sensu. Okej- nie wszyscy muszą widzieć alegorie, nie wszyscy muszą rozumieć ten film, nie wszystkim musi się on podobać, nie wszyscy muszą czuć mistyczny klimat, ale nie podważa się dzieła, które zostało już uznane za klasyk i arcydzieło. To tak jakby pluć na posąg Dawida Michała Anioła- mimo, że Dawid jest na nim nieproporcjonalny (te dłonie...), a posąg wielu osobom w ogóle się nie podoba, nikt nie powie o nim, że jest "gniotem", bo jest on symbolem, bo wywarł znaczny wpływ w swoim czasie na sztukę i jest klasykiem swojego gatunku.

ocenił(a) film na 10
Selekos

świetnie to ująłeś w słowa! zgadzam się z tobą w 100%, klasyków takich jak
"Odyseja..." się nie podważa... Mam nadzieję, że ci, którzy nie lubią tego
filmu przestaną wreszcie prowokować fanów i przestaną mu dawać 1/10...

użytkownik usunięty
Selekos

Hmm... ciekawy komentarz, ale jest jedno "ale". Sam uwielbiam ten film, jest dla mnie jednym z njwyitniejszych arydzieł w historii kina. Niemniej jednak nie zgadzam sie ze zdaniem, że nie można podwazyć dzieła, tylko dltego, że został uznany za arcydzieło, miał ogromny wpływ na sztukę i jest klasykiem. Nie chodzi o niekonstruktywna krytykę w stylu "ale g***, ten Kubrick ma nas****ne we łbie, musiał się nieźle zjarać podczas kręcenia". To nei ma ni wspólnego z krytyką i dyskusją. Jesli ktoś natomist potrafi uzasadnić, dlaczego mu sie dane dzieło nie podoba, potrafi to odpowiednio uargumentować, wtedy nie możn odmówić racji tej osobie (nawet jeśli skrytykował kamień milowy w rozwoju danej dziedziny sztuki). Trzeba umiec oddzielić dwie rzeczy: wpływ danego dzieła na rozówj sztuki, a konstruktywną krytykę wyrazającą czyjąś subiektywną opinię (która tego wpływu negować nie musi).

ocenił(a) film na 10

w ten sposób można podważyć wszystko i wszystko udowodnić, nawet to, że
moda na sukces to najlepszy serial... z pewnością dla niektórych osób tak,
ale żadna osoba znająca się na kinie nie dałaby nawet temu tasiemcowi
3/10... tak więc dla mnie obiektywizm się liczy, co nie karze krytykować
kamieni milowych i wychwalać tasiemce...

Geralt16

Teraz cię obiektywizm pociąga? A jak było przy Gladiatorze?
Ja tego filmu kompletnie nie jestem w stanie analizować! Nawet bym nie chciał tego robić, by nie stracić tego wspaniałego intuicyjnego zauroczenia tym filmem!

ocenił(a) film na 8

Tak jak pisałem w ostatnim akapicie, nie ma nic złego w tym, że nie podoba nam się jakiś klasyk, czy kamień milowy (przykład z Dawidem to moja opinia), jednak nie jest to powód do durnych i podważających ten status komentarzy.

Jest zasadnicza różnica między zdaniami "nie podoba mi się", a "to jest gniot". Mówimy (piszemy) tutaj o podważaniu statusu tego filmu w kinematografii, a nie o wyrażaniu konstruktywnej krytyki.

Selekos

Świat jest w ciągłym ruchu. Autorytety trwają dłużej lub krócej. Nie wiadomo co będzie. Odwieczne pragnienie zatrzymania czegoś na zawsze, nie może się zrealizować.

O własnie. Bardzo mi sie podoba ta wypowiedz.

ocenił(a) film na 9
agur

Obejrzałem właśnie "Odyseję..." i mam mały problem z wystawieniem oceny. "Lśnienie" i "Mechaniczna Pomarańcza" podobały mi się dużo bardziej, tutaj natomiast mam mieszane uczucia.
Historia małp i późniejsze loty statków przy muzyce klasycznej były ciekawe, najgorsze zaczęło się, kiedy Kubrick począł snuć ową smętną fabułę. Miałem nieodparte wrażenie, że wiele rzeczy było tam niepotrzebnych, robionych tylko efekciarsko (całe to chodzenie po ścianach, późniejsze wizje "pozaczasowe"), maszyny wykonywały swoje ruchy, jakby rozkazano im to robić jak najdłużej, ludzie chodzili, jakby chcieli, żebym zasnął przed końcem filmu.
Rozumiem, że jest to dzieło starej daty, ale myślę, że podobnie jak w przypadku "starych" Star Warsów, nie wystawię mu oceny, ponieważ nie czuję, że moja nota byłaby adekwatna do tego, jak film mi się podobał.

ocenił(a) film na 8
agur

Mi też ;-) Generalnie jak widać można na tym portalu wymieniać opinie bez wulgaryzmów, czy trollingu.

zgadzam sie, skąd my to znamy. "Słowaki wielkim poetą był".

ocenił(a) film na 8
camon86

Raczej "Słowacy wielkimi poetami byli" :P

Selekos

aaa, tak to jest jak sie po polnocy po pijaku zasiadzie do kompa :)

Zgadzam się z @Luciferem. Nie można nikomu zakazać podważania statusu danego dzieła. To przecież tak, jakby odmówić komuś prawa do własnej opinii. A kiedy mówię o podważaniu statusu, nie mam na myśli wyrażanie autorytatywnych opinii w rodzaju "To jest zły film", bo nie można zaprzeczyć, że jakiś film/obraz/utwór muzyczny itd. już zapisał się w historii i wywarł wpływ na dalszą twórczość - to już się stało i tyle. Można natomiast wyrazić opinię, że stało się to niesłusznie. Każdy ma do tego prawo i zabranianie tego jest absurdem na forum dyskusyjnym, które służy wyłącznie do wyrażania subiektywnych opinii. Inną sprawą jest, że na tym forum pojawia się mnóstwo wypowiedzi pustych, nieuzasadnionych, czy zwyczajnie głupich. Ale nie zabrania ich regulamin, więc trzeba się z tym pogodzić.
BTW Według mnie rację ma również @artram - nie wiemy, jak zapamiętane będą dzisiejsze arcydzieła w przyszłości i czy nadal nimi będą. A Gombrowicz przecież też kontestował gloryfikację czegoś tylko dlatego, że "tak trzeba" - i sam został zapisany w poczet wielkich pisarzy. Co nie znaczy, że wszyscy go lubią i się z tym zgadzają.

Selekos

To zależy, co rozumiemy przez słowo "sztuka", i czy np. jesteśmy w stanie uznać "Gwiezdne Wojny" albo "Obecgo" za sztukę, czy też nie.
Może warto było by się zastanowić, co każdy z nas rozumie przez słowo "sztuka". Takie zadanie proponuje każdemu z Was!

ocenił(a) film na 8
MR_ciachciach

"Sztuką" zasadniczo możemy tak naprawdę nazwać każdy wytwór człowieka. Tutaj bardziej mi chodziło o pojęcie "klasyk" i "arcydzieło", a je możemy rozpoznać dopiero po czasie, patrząc na to jak duży wpływ wywarły ogólnie na kulturę i czy, oraz jak ją zmieniły.

Selekos

Właściwie sam status arcydzieła, to sprawa szalenie abstrakcyjna. Jak choćby twórczość van Gogha, która nie budziła zainteresowania za życia autora.
To nie znaczy, że ludzie, którzy nie doceniali jego twórczości byli ignorantami czy snobami, którzy nie poznali się na arcydziełach; "a prawdziwy geniusz malarza został dostrzeżony później".

To czy dane dzieło jest "arcydziełem" czy nie, nie jest pewnikiem wykutym w kamieniu. To pewna abstrakcja.
A w warunkach filmwebowego forum, tylko prywatną opinią użytkowników :)

ocenił(a) film na 8
mosheh

Generalnie bardziej skupiam się na "skali makro"- czyli tym jak ogólnie film był jest postrzegany, a nie na "skali mikro"- czyli jak jest postrzegany na forum ;-) Zwyczajnie uważam, że ilość epitetów jaką stosują ludzie, którzy są niezadowoleni po sensie jest bardzo przesadna.

Co do statusu "arcydzieła" to pisałem o tym wyżej- "możemy rozpoznać dopiero po czasie, patrząc na to jak duży wpływ wywarły ogólnie na kulturę i czy, oraz jak ją zmieniły.", a w wypadku Odysei ten wpływ jest duży.

ocenił(a) film na 8
Selekos

Film jest rewolucyjny technicznie. Gdyby nie efekty specjalne, bardzo innowacyjne na tamte czasy - nikt by go dzisiaj nie pamiętał i nikt by nie naśladował Kubricka przez dekady. Przestańcie dopisywać ogromną wartość ideologiczną do tego bełkotu egzystencjalnego, zaprezentowanego w filmie. Pisałem w innym temacie: co drugi film studencki jest równie głęboki i skomplikowany.

Chce ktoś obejrzeć filmy głębokie i skomplikowane? To niech obejrzy kino europejskie przy którym wątki Kubrick'owskie wypadają bardzo blado. Każdy film Bergmana ma więcej treści i przekazuje więcej trudnych pytań, a takich Bergmanów w Europie jest / było tysiące. Większych i mniejszych niczym Kieślowski, ale byli i zawsze będą. To jest kino niszowe kierowane do ludzi intelektualnie wybrednych, rządnych egzystencjalnych rozprawek.

A Kubrick? To Geniusz, jednakże reżyserii. Tworząc Odyseję Kosmiczną wyznaczył pewien kierunek w gatunku Sci-Fi jeśli chodzi o efekty specjalne i eksperymenty operatorskie. 2001: Odyseja kosmiczna, to arcydzieło w kwestii efektów specjalnych; film wybitnie istotny w kwestii gatunku Science-Fiction; intrygujący w kwestii swojego przekazu; a jednocześnie bardzo przeciętny w kwestii opowiedzianej historii i nieprzeciętnie źle opowiedziany. W sposób niewygodny dla widza, a sztuką jest opowiadać tak, by widz pozostał w tej bajce pomiędzy projektorem, a ekranem.

A jak wiemy już podczas premiery ludzie wychodzili, znużeni, tak i dziś ludzie uważają, że mógłby być mniej rozciągnięty, przyjemniejszy w narracji nie tracąc na przekazie.

ocenił(a) film na 8
Uziel

Zasadniczo mój komentarz nie odnosi się do "wątku ideologicznego", ale do statusu jaki ten film osiągnął. Uważam, że ten film nie powinien być mieszany z błotem, tak jak jest to robione na tym forum, chociażby ze względu na to o czym napisałeś- rewolucyjne efekty specjalne, dobre zdjęcia i ogólnie świetna strona techniczna filmu, a także wpływ jaki wywarł na kino sf (co ergo sprawia, że jest on "arcydziełem" w swoim gatunku- komentarze wyżej).

ocenił(a) film na 8
Selekos

Bardziej bym się skłaniał do stwierdzenia, że film jest arcydziełem technicznym i operatorskim (większość tricków i efektów w filmie opiera się na sztuczkach operatorskich), a co do arcydzieła Sci-fi, to wolę określenie "film niezwykle znaczący dla gatunku". Wyznaczył kierunek techniczny, ale sposób podania tego był nieco nietrafny.

Uziel

Nietrafny wg. kogo? Ja bym raczej obstawał za tym, że gdyby nie ta forma mógłby wyjść banał.

ocenił(a) film na 8
grzegorz_cholewa

Nie wyszedłby banał, bo już w kwestii technicznej był arcydziełem. Prowadząc film jednak bardziej przystępnie mógłby trafić do szerszej publiczności. Na tamte lata był przełomowy przede wszystkim ze względu na efekty specjalne i możliwości kina Science Fiction. Przekaz ani treść (boże) nie były w żaden sposób epokowe. I przed nim i po nim były filmy bardziej głębokie, tylko kto o nich pamięta skoro nie mają tak wspaniałych efektów? Gdyby nie efekty u Kubricka - też by nikt o nim nie pamiętał. (nikt w sensie nie miliony).

Uziel

"Prowadząc film jednak bardziej przystępnie mógłby trafić do szerszej publiczności. "

Ale to nie był film dla szerokiej publiczności. Szeroka publiczność niewiele z niego rozumiała bo zapędy Kubricka wyszły zbyt daleko dla niej samej by się na niej zatrzymywać.


Przekaz ani treść (boże) nie były w żaden sposób epokowe. I przed nim i po nim były filmy bardziej głębokie, tylko kto o nich pamięta skoro nie mają tak wspaniałych efektów?


Głębokie bardziej czy nie. Dziecinada taka wyliczanka jak i ten tekst. Faktem jest, że jest kamieniem milowym dla kina. Także ze względu na jego treść i formę. To jest fakt a nie opinia. Każdy podręcznik ci o tym powie.

ocenił(a) film na 8
grzegorz_cholewa

1. Gdyby nie był to film dla szerokiej publiczności, to:
a) nie byłby to Kubrick. w całej swojej wyjątkowości wciąż był bardzo komercyjnym artystą
b) nie zostałby stworzony za tak ogromny budżet jak na tamte lata
2. W tym filmie na prawdę nie ma wiele do rozumowania. Wiele kwestii jest mocno nie podomykanych na zasadzie - każdy zobaczy tam co zechce. To jest film poetycki, ale czy inteligentny?
3. Jest kamieniem milowym czy węgielnym owszem, był. Ale dla filmów Sci-Fi, dla filmów dotyczących przygody w kosmosie, dla filmów z naciskiem na efekty specjalne, dla spraw technicznych - był. Dlatego jest w podręcznikach głównie o efektach specjalnych. Treść / głębię / przekaz jaki tam ma - mają dużo starsze europejskie filmy. Dlatego uważam tą sprawę za zbyt rozdmuchaną. Dla przygłupich amerykanów może ten film jest epokowy pod względem treści, ale w kinie europejskim nie prezentowałby średniego poziomu.

Uziel

Był robiony za duże pieniądze - to jeszcze nic nie znaczy. Kubrick nigdy nie był Spielbergiem - coś ci się myli. Stawiać go obok europejskich mistrzów - to jest właściwa miara rzeczy.

"2. W tym filmie na prawdę nie ma wiele do rozumowania. Wiele kwestii jest mocno nie podomykanych na zasadzie - każdy zobaczy tam co zechce. To jest film poetycki, ale czy inteligentny? "


Z tego co piszesz to bardzo niewiele z tego rozumiesz. Czemu mnie to nie dziwi?


"Dla przygłupich amerykanów może ten film jest epokowy pod względem treści, ale w kinie europejskim nie prezentowałby średniego poziomu. "

Kuriozalne zdanie jak oni sami niewiele z tego rozumieli. Odyseję trzeba stawiać obok największych dzieł mistycznych kina - wpisał się tam czy tego chcesz czy nie - tych europejskich właśnie. Jak się tak nimi podniecasz to sam mistrz Tarkoś kręcił własną odpowiedź na 2001 kręcąc Solaris. Widzisz kogo potrafi inspirować? A może podał byś jakieś wielkie dzieła kina mistycznego? U mnie 2001 i wśród każdego znającego się na rzeczy człeka jest wśród największych tuzów kina - czyli tam gdzie jej miejsce. Stan jaki wywołuje dzieło Kubricka mogę porównać do tylko najlepszych "mistyków" filmu. Tych spoza USA.

ocenił(a) film na 8
grzegorz_cholewa

Kubrick obok europejskich mistrzów? Bluźnisz. Myślę, że niewiele o nim wiesz, tak samo o europejskim kinie.
Kubrick był przyjacielem Spielberga i mentorem. Bardzo się cenili wzajemnie i doskonale rozumieli. To podobny kaliber, tylko Spielberg w inną stronę zaczął się rozwijać po śmierci Kubricka.

"Z tego co piszesz to bardzo niewiele z tego rozumiesz. Czemu mnie to nie dziwi?"

Dla ciebie głęboka jest muszla klozetowa, a dla mnie studnia to za mało. Dlatego pozostań przy apoteozie metafizyki Kubricka, która w skali amerykańskiej jest wybitna, ale w europejskiej przeciętna i takie są fakty.

--

Odyseja od zawsze wywoływała największe zdumienie głównie ze względu na warstwę techniczną. Dorabiaj sobie do tego ideologię, ale nigdy nie wyparła by wpływu na kinematografie, gdyby nie dziesiątki trików operatorskich i innowacyjne rozwiązania techniczne. Dlatego tak inspiruje i w połączeniu z muzyką klasyczną jest właśnie onanizacją audio-wizualną. Taki pokaz fajerwerków przez cały film, tylko w innej tonacji. Ale z opowiadania historii, ma po prostu mocne 2+ w szkolnej skali.

Uziel

Dobra, dobra, nie rozśmieszaj mnie. :D

"ale w europejskiej przeciętna i takie są fakty." - i jeszcze tupnij nóżką.

"Ale z opowiadania historii" - widzisz? Gdybyś rozumiał, że tu metafora znaczy więcej niż opowiadanie fabuły lepiej byś rozumiał film.

ocenił(a) film na 8
grzegorz_cholewa

Spuszczaj się dalej. Ten film ma charakter eksperymentu studenckiego. Jako film fabularny jest nieudany i źle sklasyfikowany.

Uziel

Bo to nie jest po prostu film fabularny. Słusznie rzekłeś, że to bardziej eksperyment filmowy. I tak też należy podchodzić by rozumieć jak należy.

ocenił(a) film na 8
grzegorz_cholewa

Więc czemu od 5 dekad widnieje przy nim informacja "film fabularny"? Kiedy tam jest cień fabuły. Skoro jest sklasyfikowany jako film fabularny, to tak go też oceniam. Gdyby był sklasyfikowany jako etiuda operatorska, albo eksperyment operatorski czy reżyserski, to miałby 10/10.

Uziel

Pewnie temu, że jest filmem fabularnym - tylko, że jednocześnie nie tylko filmem w sensie - początek, rozwinięcie i koniec. Jest też na pewno wypróbowaniem formy kina do zakresu możliwości jego wyrazu. Twoja ocena mi wisi - mnie interesuje to co się dotąd wypracowało na jego temat u ludzi znającym się na tym fachu. Poza tym kino to nie jest jakaś tam zabawa w przyznawanie cyferek - to dziecinada, którą bym z filmwebu wyrzucił. Kina stricte artystycznego nie da się tak po prostu zmierzyć, zliczyć, ocenić - to jest niepomierne, same sposoby jego odbioru mogą być skrajnie różne - tak odmienne rzeczy potrafią oferować. I takie cyferki nic nie mówią mi o tym co w sobie zawiera film, jak rzeczywiście jest wartościowy, jedynie dać tylko może informacje o ich odbiorcach. Sztuka to nie piaskownica.

ocenił(a) film na 8
grzegorz_cholewa

Ocenić w sensie werbalnym, nie liczbowym. Skrytykować stosownie do założenia. ziom. Widzisz, to co chcesz widzieć.

Uziel

Więc cyferki są tu zbędne. Nie musisz mi przytaczać jak oceniasz, to mnie naprawdę nie interesuje.

ocenił(a) film na 8
grzegorz_cholewa

Ale prostuje Twoje nadużycie i kolejne przeinaczenie moich słów.

Uziel

Aby było po równo, ja z kolei prostuje Ciebie i Twoje widzimisię. :D

ocenił(a) film na 8
grzegorz_cholewa

Sam się prostuj. Najlepiej przez jelita.

Uziel

Hahaha.

Uziel

A jednak film ma solidną grupę wiernych fanów. W sensie... no bo przecież nie wszyscy wychwalają ten film ze strachu, że ktoś mógłby ich uznać za mało inteligentnych - chociaż ich też pewnie jest sporo :P.

ocenił(a) film na 8
mosheh

To, że film ma wielu fanów w żaden sposób nie przeczy temu co napisałem. Film głównie zachwycił stroną techniczną i strona techniczna jest w nim najistotniejsza i zawsze jednakowo odbierana spoglądając na datę produkcji. Wielu jest niestety takich, którzy dają filmowi 10, bo słyszeli, że jest arcydziełem. Wielu spogląda na film już na starcie z dołu, apoteozując jego wartość i znaczenie, bo to przecież Kubrick, bo to przecież ta sławna Odyseja Kosmiczna, bo przecież jest tak wysoko na filmwebie. Ludzie zapominają o własnym rozumie. Mój rozum podpowiada mi, że treść można było bardziej rozwinąć, napisać lepsze kwestie aktorom, prowadzić kamerę podczas dialogów ciekawiej by akcja jakoś się rozwijała (a nie prawie całe zebranie w sali konferencyjnej na jednym ujęciu), usprawnić ciągłość montażową, skrócić niektóre ujęcia, dodać narratora (czasami) tak jak było w planach pierwotnych. Film nie straciłby na przekazie a mógłby zyskać na formie. Rozumiem, że Kubrick wybrał takie rozwiązanie celowo, ale ono jest męczące, niewygodne i niekinematograficzne.

Uziel

Film nie straciłby na przekazie a mógłby zyskać na formie.

Szczerze wątpię. :D Stanley wszystko to co stanowiło dotąd za tradycyjne pojmowane kino całkowicie odrzucił. Zrobił to z rozmysłem co jak widać wiesz. Natomiast to zdanie "ale ono jest męczące, niewygodne i niekinematograficzne" to nic nie znaczy przy ocenie filmu jako sztuki. Liczą się głównie rezultaty - a ich wynik jest taki, że zapładniają wyobraźnię filmowców i co bardziej wybrednych kinomanów na całe pokolenia wprzód.

ocenił(a) film na 8
grzegorz_cholewa

To prawda, że zapładnia i dla gatunku jest to film arcy istotny. Tylko czy doskonały? Nie wiem. Technicznie na pewno.

Uziel

Odpowiem za ciebie - jest. Znasz powiedzenie jednego filozofa "o czym nie można mówić o tym należy milczeć"? To teraz warto zastanowić się czemu dialogi są tu tak zminimalizowane a Kubrick przemawia jakby samym tylko obrazem i jest tak niejasny jak sama poezja może tylko być.

ocenił(a) film na 8
grzegorz_cholewa

Umiejętność sprawnego opowiadania tak, by nikt nie wyszedł z sali, a wszyscy z zaciekawieniem oczekiwali kolejnych ujęć i scen - to też nie lada sztuka, a obawiam się, że nawet bardziej skomplikowana do opanowani niżeli abstrakcje i eksperymenty wizualne, które mogą wypłoszyć 90% sali, a 10% uzna, to za arcydzieło. Wiedza o umiejętności opowiadania i ciągłości narracji czy ciągłości montażowej zgłębiana jest od ponad stu lat. Kino jest właśnie sztuką opowiadania za pomocą różnych środków, ale z jednym, głównym celem - nie pozwolić wyjść z sali (a najlepiej by zapomnieli, że są na tej sali).

Nawet najbardziej wybredne kino znajdzie kilku swoich zwolenników, czy to powód by nazywać te filmy 'doskonałymi' bo są takimi w ich spaczonej mierze?

Uziel

"Umiejętność sprawnego opowiadania tak, by nikt nie wyszedł z sali, a wszyscy z zaciekawieniem oczekiwali kolejnych ujęć i scen - to też nie lada sztuka, "

Phi, to żadna sztuka - wystarczy zatrzymać się przy mainsteamie. Nie problem zrozumieć, że pewne rzeczy nie są dla wszystkich? Kino te z prawdziwego zdarzenia to nie popcorn, to nie jakiś pocieszacz dający oderwanie się od rzeczywistości. Takie postrzeganie jest niedojrzałe. A wybredne kino z natury jest niszowe.

ocenił(a) film na 8
grzegorz_cholewa

'Phi, to żadna sztuka'

Gdyby nie było to sztuką, to powstawałyby w Polsce wartościowe filmy, a o takie coraz trudniej w naszym rodzimym kraju.

Niedojrzałe to jest postrzeganie sztuki poprzez odstąpienie od kształtujących się zasad, dla samego aktu bycia 'artystą' poprzez bunt. Dla niektórych Caravaggio czy Da Vinci to sztuka, a dla innych Ludzka Stonoga, Odyseja czy Czołgający się performer po chodniku. Te ostatnie są sztuką w pełnej swojej absurdalności poprzez odstępowanie od reguł. Zabawne jest zestawienie Ludzkiej Stonogi z Odyseją, ale w swoim odejściu od kina klasycznego i "WYBREDNOŚCI KINA NISZOWEGO" mogą być zrównywane.

Jeśli wg Ciebie każde niszowe, wybredne kino jest dojrzałym artyzmem, to byle gniot, którego nie poważa mainstream wpisuje się w ten schemat. Taka definicja sztuki mnie nie zadowala ;].

Uziel

Kiepsko mnie rozumiesz. Czy ja to muszę wyjaśniać? Takie oczywiste rzeczy? Chyba nie napisałem "każda" niszowa rzecz jest jest wartościową sztuką. Przecie wiem, że film w stylu Augustów Undergroundów i np. Visconti to zupełnie inne wymiary artystyczne.

"Gdyby nie było to sztuką, to powstawałyby w Polsce wartościowe filmy, a o takie coraz trudniej w naszym rodzimym kraju"

Ale co ma wartość filmu do przyciągania widza? Przyciągają go rozmaite rzeczy - u nas jest popyt na komedie romantyczne np. Widzowie są ciekawi tych historii - no, ale wiadomo, że to zaraz nie znaczy, że jak ich to potrafi przyciągnąć to już ich autorzy stali się przez to artystami. Natomiast to co jest sztuką i jak ona wiele znaczy definiuje najlepiej czas i wpływy.

ocenił(a) film na 8
grzegorz_cholewa

Nie ma popytu na komedie romantyczne. Tak samo możesz uważać, że jest popyt na Edytę Górniak, Kaję i Dodę w radiu - bo akurat je puszczają. Jest to kwestia marketingu i promowania. Jeśli puszczą Ci 30 reklam w tygodniu dotyczących zapowiedzi filmów tylko komediowych, to ludzie wiedzą (ludzie w sensie masy) tylko o tych filmach i tylko na te pewnie ruszą swoje dupska, bo słyszą frazesy "najlepsza komedia roku"; "komedia wszech czasów"; "żeńska odpowiedź na testosteron"... Polskie kino jest bardzo słabe. W latach 50-90 było na dużo wyższym poziomie. Na poziomie międzynarodowym.

Obecnie tworzymy filmy kameralne, z trzema aktorami i są to świetne filmy, ale właśnie kameralne i daleko im do wrażliwości choćby Kieślowskiego. Innym mainstreamem są komedie i romansidła z aktorami serialowymi i non stop przewijającymi się tymi samymi twarzami. Kiedyś polskie kino było bardziej ambitne i próbowało oferować coś na poziomie międzynarodowym jeśli chodzi o mainstream. Próbowało kina z większym rozmachem, typu Faraon, próbowało Sci-Fi nawet jeśli komediowe - typu Seks Misja. Próbowało eksperymentować ze scenografią i maskowaniem, typu Kingsajz. Tworzyło filmy przygodowe takie jak CK dezerterzy, Jak rozpętałem II wojnę światową, albo kostiumowe kryminały jak Va Bank. Wystarczy spojrzeć na top listę filmów polskich gdzie na top100 może 10 filmów jest z ostatniej dekady i są to głównie animacje, albo Pianista Polańskiego, który z polską kinematografią ma niewiele wspólnego.

W całym swoim wywodzie w nawiązaniu do zdania wcześniejszego - miałem na myśli to, że sztuka sprawnego, ciekawego opowiadania w kinie mainstreamowym jest bardzo trudną sztuką, o czym świadczą ostatnie próby Polaków w kwestii mierzenia się z popularnym kinem widowiskowym, czy nazwijmy to większego rozmachu. Bitwa Warszawska, Quo Vadis, Stara Baśń, Wiedźmin, Filmy o Papieżu, Wszystkie horrory, (brak filmów wojennych w kraju najbardziej dotkniętym II wojną światową) - to wszystko, to nieudane próby polskiego opowiadania językiem kina popularnego (ostatnio jedynie Katyń wyszedł). To dowodzi jak trudna jest to sztuka i łatwiej zrobić coś odstającego od mainstreamu pod szyldem niby to sztuki niżeli zrobić coś dobrego w guście bardzo wielu ludzi. To tak jakbyś powiedział, że muzyka Michael Jacksona, albo Elvisa Presleya Czy Beatlesów nie była wartościową sztuką, tak jakby napisanie muzyki, która spodoba się miliardom - było proste.

Kino mainstreamowe jest dużo trudniejsze do zrealizowania niż 'artystyczne' odstające od mainstreamu. Dlatego takie sprawne opowiadanie językiem kina uważam, za dużo trudniejszą sztukę do opanowania.

Uziel

Jest popyt - jest produkcja. Publiczność na to chodzi - się kręci. Reklama swoją drogą. Można co najwyżej narzekać na gusta publiki. Zawsze wybierają rzeczy lekkie i przyjemne. Fakt, bo kino z wyższej półki potrafi zmęczyć.

Kino mainstreamowe jest dużo trudniejsze do zrealizowania niż 'artystyczne' odstające od mainstreamu. Dlatego takie sprawne opowiadanie językiem kina uważam, za dużo trudniejszą sztukę do opanowania.

No, zrobienie tak dobrego komercyjnego filmu jak np. Szczęki to też trudna sprawa. Mogę po części przyznać rację. O wartości jednak nie decyduje miara popularności wśród widowni - to chyba jasne.

ocenił(a) film na 8
grzegorz_cholewa

Zupełnie inaczej działa rynek. Ludzie chodzą na to co się wyprodukuje i co się zareklamuje. W Polsce nie produkuje się tego co ludzie chcieliby widzieć, gdyby ich zapytać.
Filmy mogą być lekkie i przyjemne nie będąc tandetną komedią romantyczną. W Polsce się o tym zapomniało.

"No, zrobienie tak dobrego komercyjnego filmu jak np. Szczęki to też trudna sprawa. Mogę po części przyznać rację"

Byłoby okłamywaniem siebie gdybyś tej racji nie przyznał.

"O wartości jednak nie decyduje miara popularności wśród widowni - to chyba jasne. "

To absolutnie oczywiste. Dlatego dla mnie istotą jest złoty środek. Kino łączące przychylność bardzo dużej, zróżnicowanej widowni (nie określające się do wybranej grupy, bo konkretne środowisko łatwiej poruszyć niż ogół), wraz z przychylnością wszelkiej krytyki (nie tylko oskarowej).

Najbardziej trywialny z przykładów - Ojciec Chrzestny. Nieśmiertelny film, którego język myślę będzie zawsze aktualny i którego akceptuje krytyka różnych pokoleń i ogromne rzesze zwykłych widzów również różnych pokoleń. To jest arcydzieło niepodważalne, nieukierunkowane w jakąś niszę, która będzie się spuszczać, gdy cała reszta będzie patrzeć jak na baranów myśląc: o co im chodzi?

Uziel

"Dlatego dla mnie istotą jest złoty środek. " Dla mnie właśnie nie i tu sedno sprawy. Odbiór wśród widzów natomiast mniej mnie interesuje niż samo kino.

Ojciec - dobra, arcydzieło. Ale na równi z nim jest już coś nie tak skazane na popularność - "Osiem i pół" np. Wielkie kino, które w fachowych rankingach jest tam gdzie jego miejsce - w ścisłej czołówce. Sztuka to nie jest trafianie w jak najszersze gusta. To jak widać wiesz.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones