Narrator, czyli Chris (Jacob Elordi) znajduje się w szpitalu wieziony na ostry dyżur, z utratą świadomości. Razem z medykami jest też tam jego dziewczyna Sam (Tiera Skovbye), która cały czas do niego mów. Później w sali oprócz pary znajduje się także John (Anthony Konechny) jego brat. Po chwili dołączają rodzice chłopaka. Początek historii opowiadającego nastąpił długo przed jego narodzinami i dotyczy gościa z drugiego końca świata. Widzimy mecz piłki nożnej na Kubie, który ogląda wiele ludzi. Na boisko jest proszony Jorge Bolivar (Adan Canto). Trener daje mu krótkie wskazówki i wysyła do gry.

Po kilku chwilach gry i strzelonej bramce piłkarz pada na boisko zdyszany. Ambulans zabiera go do szpitala. Losy rodzin obu chłopców splotły się w niewiarygodny sposób. Kubańczykowi usunięto dolny płat lewego płuca. Oddycha samodzielnie, ale choroba postępuje i może nie dożyć 20 lat. Jego ojciec wyjawia, że miał nie dożyć 12 lat. Potem starał się czerpać z życia pełnymi garściami. Pewnego razu ojciec każe mu lecieć do Miami by tam się razem spotkać, bo Castro jest nieprzewidywalny. W tym samym czasie Chris dostał wyniki rekrutacji na studia i nie dostał się tam gdzie by chciał co go bardzo smuci.

Sugerowałam się tytułem i myślałam, że Jorge odda serce Chrisowi. Na szczęście się myliłam a sam film mnie bardzo pozytywnie zaskoczył. Bardzo urocze było to jak oba związki się zaczęły. Ciekawie pomyślane jak natrafili na siebie. Obie pary są bardzo sympatyczne i mimo zaborczych ojców męskich połówek dawały sobie radę. Zostaje poruszona tematyka przeszczepów i tego jak jeden człowiek może uratować kilka żyć. Na myśl przychodzą znane słowa ''spieszmy się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą''. Daleko gdzieś można skojarzyć ten film może się kojarzyć z ''Gwiazd naszych wina'' (2014) czy ''Zanim się pojawiłeś'' (2016). Przyznam szczerze, że płakałam podczas oglądania, a ciężko u mnie uzyskać taki efekt. Moja ocena to 10/10.