Jakiś żołnierz na rozkaz Jerzego VI wyrusza z Tommenem Baratheonem do Doctora Strange'a, żeby przekazać mu ważne informacje. Na początku podróży dostaje jeszcze wskazówki i flarę od profesora Moriartiego.
Tommen szybko ginie, ale żołnierzowi pomaga Merlin, oferując mu podwózkę. Po wielu trudach chłopak w końcu przekazuje informację i udaje się na zasłużony odpoczynek. Wcześniej jednak spotyka się z bratem poległego towarzysza, Robbem Starkiem.
Co to jest? Próba sprowadzenia ważnego, świetnego filmu do komiksów? Pozostań przy oglądaniu tego typu "dzieł".
Nie, po prostu świetnie bawiłem się znajdując w filmie znane twarze i taki wpis przyszedł mi do głowy chwilę po seansie.
Z kina komiksowego pochodzi tylko Doctor Strange i Merlin, resztę wziąłem z: "Jak zostać królem", "Gra o tron", "Sherlock".
Za adaptacjami komiksów zresztą nie przepadam, ale kreują popularne postaci, więc łatwo o nawiązanie.
Najlepiej to obrazić przedmówcę, bez zrozumienia kontekstu jego wypowiedzi. Obejrzyj sobie kilka brytyjskich filmów lub seriali z ostatnich 10 lat. Tam grają aktorzy których widzieliśmy też w 1917- wtedy zrozumiesz do czego odnosił się przedmówca. Twoja pasywno-agresywna reakcja na jego dosyć zabawny wpis świadczy tylko ignorancji albo o przysłowiowym "kiju w tyłku".