PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=695453}
4,6 17 138
ocen
4,6 10 1 17138
4,4 28
ocen krytyków
11 minut
powrót do forum filmu 11 minut

Obejrzałem. 8/10

ocenił(a) film na 8

Po zakończeniu zachodziłem się w głowę, o co w tym filmie u diabła chodziło. Dopóki wszystko nagle nie zamknęło się w wybuchowym finale, ciekawiło mnie kto, dlaczego, po co i na co. Rozwiązaniem okazała się najprostsza myśl - wszystko po prostu je*ło. Pytaniem jest: dlaczego? Film zaczyna się sekwencją zbitki montażowej nagrań z telefonów i kamer jak również kamer produkcyjnych. Potem przechodzimy do klasycznych, estetycznych i wypucowanych ujęć, których faktura zdaje się nijak do "brzydkiego", pikselowatego prologu. Podobnie idzie z odczuciami w przypadku samych historii - przecinają się wzajemnie, z montażową precyzją metronomu, przechodząc coraz bardziej w detal (ostatecznie widzimy pękającą bańkę mydlaną w slow-mo). Tempo jest świetne, aktorzy doskonale poprowadzeni. Wszystko jednak wydaje się chaosem, gdzie jedynym powiązaniem jest nagły, ucinający wszystko finał. Kluczem do tego jest krótka scenka w pomieszczeniu z monitoringiem z całego miasta, gdzie ochroniarz próbuje zmyć z jednego ekranu... martwy piksel. Właśnie te ku*estwo dogląda na niebie każdy z bohaterów tego filmu. Jest to metaforyczny łącznik do ów monitoringu mówiący, że wszystko, co widzimy (w filmie) jest cały czas monitorowane i nagrywane (dosłownie jest to pokazane w głównym wątku, w którym reżyser filmowy ustawia kamerkę na aktorkę). Tak więc cały film to metafora. Ale przechodząc do meritum...
Pamiętam jak kiedyś przeczytałem w necie artykuł o bezpieczeństwie dzieci w jednym z wielkomiejskich przedszkoli. Rodzice twierdzili, że mają nad dziećmi kontrolę, bo... mogą je obserwować przez kamery. 11 MINUT kończy się katastrofą - spotęgowanym pie*dolnięciem, które burzy i niszczy, urywa zamierzenia bohaterów, bez względu na ich motywacje, słuszne czy nie słuszne. Jednym słowem - chaos czy spokój monitorowany czy nie, może dążyć do niekontrolowanej destrukcji nawet jeśli jesteśmy obserwowani dla przezorności. Bezpieczeństwo jakie daje nam obserwacja, jest pozorna, bo ostatecznie tylko patrzymy. Reakcja niemal zawsze będzie, ale zbyt późna, zbyt wolna. Skolimowski w 11 MINUTACH po prostu kpi ze współczesnych mediów i ich filozofii "doglądania zza ściany". Niektórzy zbyt często są zapatrzeni właśnie w ten symboliczny martwy piksel, co bohaterzy, zamiast mieć oczy i uszy dookoła głowy.

Dlatego właśnie zdaje mi się, że większość odczytała ten film jako bezsensowną historyjkę z głupim finałem. Ja w tych historiach prawdę mówiąc (praktycznie) nie znalazłem wspólnego mianownika, tym samym sensu wynikającego bezpośrednio z nich. Z początku sądziłem, że finał to jakaś kara za grzechy, ale Skolimowski po prostu zebrał do kupy różnorodne historie, które łączy motyw nagrywania/monitoringu i o to w tym filmie chodzi. Dlatego jako metafora - z odniesieniem do martwego piksela jako punktu wyjścia - działa świetnie. Nie ukrywam, że trochę rozmyślałem czy aby nie nadinterpretuję film, ale pikselowaty początek, kamera w pokoju reżysera i ten informacyjny chaos, który odczytujemy z obrazu podobnie jak ochroniarz, nakreśliła mi właśnie taki a nie inny sens filmu.

Pozdro dla wszystkich, którzy rozkminiali coś podobnego.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones