Zupełnie oddzielnym wątkiem jest stosunek reżyserki tego filmu oraz innych jej dokumentów o
tzw rozbitkach życiowych -do bohaterów tychże filmów, w sferze międzyludzkiej podczas kręcenia
zdjęć i po ich zakończeniu, -bo jest on czysto przedmiotowy, w najlepszym przypadku
protekcjonalny... Trudno od niej wymagać, by płakała wraz z nimi nad ich losem, -niemniej
jednak...
Nie znam innego autora filmow dokumentalnych, ktory tak interesowalby sie losem swoich bohaterow po skonczeniu filmu. Pani Beata czasem przez wiele lat interesuje sie nimi, pomaga, towarzyszy w zyciowych problemach. Piszesz, ze nikt od niej nie wymaga, zeby plakala.... jasne, a ona czesto to robi....
Twoja opinia jest całkowicie sprzeczna z tym, co myślą na temat relacji reżyserki z jej bohaterami -dobrze znani mi kierownik oraz pracownicy schroniska dla bezdomnych, w którym przebywał Michał...
Maja prawo do swoich opinii. Problem polega na tym, że z tego co wiem od kilku nie maja z panią Beata żadnego kontaktu. Skąd mogą wiedzieć jak wyglądają jej relacje z ludźmi, którzy zostali usunięci ze schroniska i którymi sami się nie interesują? Niech nie oskarżają innych a zamiast tego popatrzą na siebie. Zawsze lepiej zaczynać od siebie a z ocenianiem innych uważać.
Coś w tym jest, jeden z komentarzy pod filmem:
"Proszę się nie oburzać na takie bzdury, bo w tym filmie wszystko było wyreżyserowane oprócz wyjazdu i gdyby nie takie wstawki, to byłby rzewny film. Na nastawni reżyserka dała 20zł na denaturat dla chłopaków, żeby lepiej wypadli. Michał nigdzie nie pracował i nie mieszkał w schronisku a tv zafundowała cały jego wyjazd + prezent dla syna i garnitur. Tak się robi prawdziwe dokumenty, które są fikcją do kwadratu. Główny bohater miał obiecaną pracę - inspicjenta - przy produkcji kolejnych filmów reżyserki, co było kolejną fikcją i to nie tylko w jego wypadku. Szkoda Michała. Znałem go. W tym roku mija 10 lat jak zapił się na śmierć."