PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=819909}

Żegnaj, mój synu

Di Jiu Tian Chang
7,4 1 921
ocen
7,4 10 1 1921
7,4 11
ocen krytyków
Żegnaj, mój synu
powrót do forum filmu Żegnaj, mój synu

Przejmujący dramat

ocenił(a) film na 8

rozgrywający się na przestrzeni wielu lat i obejmujący kilka pokoleń. To film wręcz epicki, w którym jest to wszystko, co powinno się znaleźć - tło historyczne, wyraziste postaci, ciekawa i przejmująca historia, prawdziwe emocje. A do tego doskonała gra aktorska i piękne zdjęcia. Nic tylko oglądać i przeżywać.

ocenił(a) film na 7
Agatonik

Film na pewno dobry, tylko ja nieco się pogubiłem ze względu na trudności w odróżnianiu chińskich imion i twarzy na tle ciągłych retrospekcji czasowych. Może ktoś ma streszczenie tego filmu, to poproszę.

Agatonik

Z tą doskonałą grą aktorską, to bym polemizował.

ocenił(a) film na 6
uln

Łamanie osi czasu, to sztuka dla sztuki, która do niczego nie prowadzi (powiedzmy, że poza klamrą śmierć-życie, ale dało się to sprawniej zrobić). Aktorzy są bezpłciowi, chociaż to dość częste w kinie azjatyckim. Metraż przegięty, można by wyciąć z dobrą godzinę i film by wiele nie stracił, ale od lat panuje tendencja, że jak film jest długi, to na pewno wartościowy. Twórcy pakują ujęcia pustych korytarzy i bohaterów zadumanych nad szklanką wrzątku (to ma być głębia postaci i burza dramatu wewnętrznego), a krytycy festiwalowi łykają to niczym młode pelikany. Tak naprawdę niczego ciekawego ani nowego mi to dzieło nie powiedziało, ale ubawiła mnie nagroda za aborcję i ogólnie miło, że pokazuje te syfne, depresyjne Chiny.

Slayer

Cóż mogę napisać... łapka w górę!

ocenił(a) film na 5
Slayer

Syfne i depresyjne to były w filmie, zauważ, tylko do pewnego momentu - kiedy opisywały czasy Denga. W ostatniej części, w czasach Xi, wszyscy są tak szczęśliwi, że aż się zbiera na mdłości. Mnie generalnie film rozczarował. Nie spodziewałem się dzieła o klasie i demaskatorskiej mocy Błękitnego latawca Tiana Zhuanzhuanga, ale miałem nadzieję, że będzie choć odrobinę niepokorny wobec KPCh lub cesarza Xi. Gdzie tam. Film jedzie po Dengu Xiaopingu i jest krytyką jego polityki jednego dziecka, co jest wyważaniem dawno otwartych drzwi. Polityka ta, znienawidzona przez wszystkich Chińczyków, która doprowadziła do odrażających patologii, była stopniowo poluzowywana przez Xi, aż wreszcie całkowicie przez niego zarzucona. Każdy głupi domyśla się, że przez czysty pragmatyzm, a nie z dobrego serca. Wiadomo, że cesarz Xi nie lubi Denga, a raczej jego spuścizny, bo ma inną wizję Chin i wyżej sobie ceni tę kanalię Mao. Dlatego używanie sobie na Dengu zaczyna być teraz, wydaje mi się, coraz milej widziane przez władze. Dlatego też pewnie pojawia się ten film – zapewne z pełną aprobatą władz. I dlatego patrzę na niego krytycznie - bo jest tendencyjny i służalczy względem cesarza Xi, bo przyczynia się do budowy jego kultu, zniesławiając (poniekąd zasłużenie) poprzednika, ale przedstawiając (w domyśle) cesarza Xi jako Dobrego Wujka, który tę cała politykę jednego dziecka zakończył ku ogólnej szczęśliwości narodu (patrz ostatnia scena). Są jeszcze inne elementy krytyki czasów Denga jak np. pozwolenie przez niego na rozpowszechnianie się w Chinach wpływów zgniłego Zachodu (gang punków-motocyklistów nie został przedstawiony w dobrym świetle) – cesarz Xi nie ukrywa, że Zachodem gardzi. Dalej ta scena w fabryce i zwalnianie pracowników widzimy, że zła sytuacja fabryki to wina skorumpowanej kadry zarządzającej, która narodziła się za Denga, a którą Xi rozpędził, przynajmniej według oficjalnej propagandy. Piszę o tym tak szeroko, bo mnie to wszystko mierziło podczas seansu, podobnie jak mierziły wlokące się niemiłosiernie 3 godziny, które mogły być spokojnie skrócone do 1,5. Na koniec jeszcze polecę Błękitnego latawca, film będący niezwykle sugestywną krytyką czasów Mao. Warto obejrzeć, tym bardziej, że film krytykujący Mao prędko (ba, pewnie już nigdy) w Chinach nie powstanie.

ocenił(a) film na 6
Quohog

Dla mnie w kategorie "depresyjne" wpadają też betonowe pustynie, oceany bloków, które dla Chińczyków nierzadko oznaczają rozwój i modernizację. Już pierwsze plansze "producenckie" wskazywały na to, że film ma pełną aprobatę władz, więc jeszcze zanim się zaczęło, to wiedziałem, że wielkiej krytyki nie będzie. Chociaż taki "Dotyk grzechu" był półoficjalny, a pokazywał ciężką patologię systemową. Jednak to było kilka lat temu.

Scenę zwalniania odebrałem może za bardzo po zachodniemu - skończyły się czasy pełnego zatrudnienia, utrzymywania nierobów, w zamian następuje przejście do realiów - powiedzmy - wolnorynkowych, w których można się dorobić, a pani z partii nie stoi za plecami, więc trochę na chwałę reform Denga.

Oprócz "Błękitnego latawca" lubię też "Żyć!", a najbardziej "Żegnaj, moja konkubino", również "Zawieście czerwone latarnie" i "Ślepą górę". Niestety, obawiam się, że współcześnie w oficjalnym chińskim obiegu nie pojawi się nic równie "rewolucyjnego".

ocenił(a) film na 5
Slayer

Zgadzam się - wszystkie wymienione przez Ciebie filmy są co najmniej bardzo dobre, a niektóre to arcydzieła. Podzielam obawę, że najlepsze lata kino chińskie ma już za sobą, a szkoda, bo uwielbiałem tę kinematografię.

Quohog

Osobiście zgadzam się z opnią mucha_nie_siada, ja zauważyłem że przedstawiono w filmie odmienne pokolenia, te które gardzili kulturą zachodu i te która była zachwycona amerykańską popkulturą można to dostrzec w scenie potajemnej domowej potańcówki.

Quohog

Twój komentarz to przerost formy nad treścią.

ocenił(a) film na 8
Quohog

Twoje zarzuty wydają mi się nietrafione z kilku względów.

Po pierwsze nie rozumiem, czemu spodziewałeś się po chińskiej produkcji niepokorności względem obecnej elity politycznej kraju. Znasz realia Chin dużo lepiej niż ja, więc wiesz na pewno, że nakręcenie filmu odpowiadającego Twoim wyobrażeniom byłoby zwyczajnie niemożliwe.

Po drugie nie pojmuję, czemu od dramatu obyczajowego w ogóle oczekiwać krytyki państwa. Od filmów amerykańskich czy duńskich nikt nie wymaga, aby zawsze stawały w opozycji do systemu, a od chińskich czy rosyjskich już takie oczekiwania się rodzą. Prawda, tu mamy demokrację, a tam - mówiąc eufemistycznie - nie, ale przecież USA czy Dania nie są rajami na ziemi i jest o co kruszyć kopie.

Po trzecie wydaje mi się, że jednak dokonujesz nadinterpretacji. Nie widzę, żeby współczesność pokazana została w tak kolorowych barwach, jak to przedstawiasz. Sytuacja samych bohaterów wcale nie uległa kolosalnej zmianie na lepsze; Chiny, owszem, pokazane są przez pryzmat skoku cywilizacyjnego, jak się w nich dokonał, ale w końcu to jest proste stwierdzenie faktu i ideologicznego dna szukać w nim nie trzeba. Inny przykład: piszesz, że gang motocyklistów nie został pokazany w dobrym świetle jako przejaw "zgniłego Zachodu". Może i tak, jeśli się uprzeć, choć wydaje mi się, że gangi motocyklowe z reguły nie mają dobrej prasy. Z drugiej strony krytykuje się tutaj właśnie zwalczanie "przejawów" zgniłego Zachodu - choćby to, że jeden z bohaterów trafia do więzienia za słuchanie "niesłusznej" muzyki.

Niewykluczone, że za słabo znam Chiny, by się dopatrzyć w tym filmie tego wszystkiego, co Ty masz mu do zarzucenia, ale ja "Żegnaj, mój synu" oglądałam głównie przez pryzmat tragedii pary głównych bohaterów i pozostaję pod wielkim wrażeniem tego, jak pięknie, bez protestu, potrafili pogodzić się z losem, który okazał się wobec nich tak okrutny. Umiejętność, która w epoce sytego indywidualizmu odchodzi w niebyt.

ocenił(a) film na 9
Agatonik

Piękne epickie kino. Niespieszna narracja wcale nie przeszkadza. Pozwala lepiej wczuć się w dramat tych dwojga nieszczęśliwych ludzi. Symboliczna scena, gdy posąg komunistycznego dyktatora odpowiedzialnego za cierpienia milionów Chińczyków, niknie za nowoczesnymi budowlami współczesnego miasta.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones