Dałabym 10 gdyby nie zakończenie. Nie podoba mi się, że się nie napiła. Powinna się napić miałąby lepsze życie. Pozatym film świetny, dobrzy aktorzy, nie jest banalny, ani nudny. Polecam każdemu..
Widziałam praktycznie tylko ostatnie 15 minut i i tak popłakałam się na koniec. Musze obejrzeć w całości :)
Ale też byłam zła, że się nie napiła, choć czułam ze tego nie zrobi. Widziałam w zakończeniu ją jako staruszkę jak wszyło tak wyszło... smutne było kiedy ten chłopak klękną przy grobie i płakał :(
No ja też czułam, że tak zrobi. Cóż może postąpiła właściwie. Ja bym się napiła na jej miejscu (: Ale było mi żal strasznie Jessego. Zobacz koniecznie całosć (:
jak obiecał tak powrócił...szkoda tylko, że po tylu latach jak już w grobie leżała....
Takie lepsze życie jak ta czwórka na skraju załamania nerwowego z racji tego, że nikt i nic nie jest w stanie ich zabić i obsesją, że ktoś ich ściga ;)
Ale ile masz możliwości, gdy żyjesz wiecznie. Wyobraż sobie. Patrzeć jak swiat się zmienia, poznawac nowych ludzi, zwiedzić cały świat. A tak to przeżyła 100 lat i co? zapomnieli o niej, a ona niewiele przeżyłą. Chociaż pewnie masz rację, a ja to zrozumiem doperio za kilkanaście lat (:
I widzieć śmierć wszystkich osób, które pokochasz, odejście ich (tak jak rodzina brata Jessiego). Życie wieczne wydaje się idyllą i jest to utopia, gdyż tak naprawdę do przekleństwo ;)
Dla mnie film zyskał co najmniej 1 punkt właśnie za zakończenie. Chciałabym tradycyjnego happy-end, ale ten był zdecydowanie lepszy - bohaterka żyła tak, by żyć, a nie egzystować jak to robili Tuckowie, którzy nie żyli normalnie.
Mam 18 lat, cudowną rodzinę, jestem szczęśliwa, a mimo to wieczne życie na ziemi wydaje mi się straszne oO Co innego wieczność po śmierci :D Żadnego cierpienia, nikt nie umiera, wszyscy szczęśliwi, wreszcie sprawiedliwość... ^^ No ale nie każdy w to wierzy, więc szukają takich "źródeł", eliksirów, kamieni filozoficznych... Osobiście to cały czas miałam nadzieje, że to Jesse & company znajdą sposób na "odczarowanie" :(
No i Jesse nie dość, że całkiem - całkiem, to jeszcze miał brata nieźle się prezentującego *_______*
Zgadzam się powinna napic sie wody, Jessie dotrzymał obietnicy i wrócił po nią. Ja bym się na pewno napiła na jej miejscu ,w końcu to była prawdziwa miłość. Dlatego też moja ocena będzie niższa .
To zauroczenie a nie miłość. Średnio trwa 2-3 lata. Pierwsze poważne kryzysy w związku pojawiają się po około 7 latach. Załóżmy że wytrzymali by z sobą we względnym spokoju 12 lat. I co dalej? Rozwód? Rozwiedzeni i nienawidzący się na wieczność? Czy toksyczny związek na wieczność? Perspektywa raczej mało pociągająca. Mając 104 lata raczej trzeba o tym wiedzieć. Chyba że przez 104 lata nigdy się nie było w związku- ale to już trąci patologią.
Poza tym to trochę obleśne że 104 latek uwodzi 17-to letnią głupiutką dziewczynę. Bo co z tego że ma ciało 17-latka jak tak naprawdę jest staruszkiem i wie rzeczy o życiu o których ona nie ma pojęcia.